San Francisco
W San Francisco wcielamy się w architektów, których zadaniem jest stworzenie dobrze prosperującej infrastruktury miasta. Będziemy wznosić budynki, wieżowce oraz linie tramwajowe. Zapraszamy do recenzji „Gry o budowaniu, ale z fundamentalnym problemem”.
Rozgrywka
W San Francisco będziemy wykonywali tylko dwie akcje. Możemy dołożyć kartę projektów do 1 z 3 kolumn rynku. Drugą akcją będzie dobranie wszystkich projektów z 1 kolumny i zbudowanie ich w naszym mieście. Proste, co nie?
No i tu wchodzi taki mechanizm, który na początku wydaje się trochę skomplikowany. Za każdym razem kiedy zabierzemy projekty to dostajemy zobowiązanie. Oznacza to, żeby dobrać nowe projekty z jednej kolumny rynku musi być tam więcej kart niż mamy zobowiązań. Wprowadza to pewne ograniczenie i pozwala innemu graczowi zaplanować gdzie co dołożyć. Bo tak naprawdę cała gra sprowadza się do tych 2 prostych akcji. Nasze decyzje mogą wpłynąć na to jakie projekty mogą trafić do innych graczy i musimy wszystko tak odpowiednio dokładać by nie pomóc naszym rywalom.
Pojawia się w tym miejscu także pierwszy problem tego mechanizmu. Może się tak złożyć, że przez kilka rund będziemy zmuszani tylko dokładać karty projektów do rynku. Sprawia to, że tylko patrzymy jak inni budują, a my ich karmimy nowymi budynkami. To dokąd zmierza ten tramwaj?
Miasto dzielnic
Projekty będziemy dokładać do naszej planszy miasta. Jest ona podzielona na 5 kolorowych dzielnic. Zielony kolor sąsiaduje z zajezdniami tramwajowymi i będziemy budować na nim parki. Dzielnice żółte, pomarańczowe i szare to główny rejon budowy naszych wieżowców. Dzielnica portowa czyli niebieska zapewni dodatkowe zajezdnie tramwajowe oraz zniżki pracownicze na wzniesienie wieżowców.
Nowy budynek będziemy umieszczać na pierwszym wolnym miejscu od lewej strony naszej planszy miasta. Sprawia to, że kolejność dokładania budynków ma ogromne znaczenie. Niektóre karty wymagają sąsiedztwa aktywnej linii tramwajowej, a nasze wieżowce muszą mieć odpowiednią liczbę robotników wokół siebie.
Niestety budynki są mało zróżnicowane i praktyczne różnią się tylko liczbą robotników lub tym czy mają tory tramwajowe. Brakuje tu jakiś zdolności, możliwości przemieszczenia ich, wyburzenia lub robienia czegoś ciekawego.
Ogromnym plusem za to są tramwaje i starania o połączenie ich z naszymi zajezdniami. Na początku gry znajdują się tylko na dole planszy, ale później będziemy mogli zbudować nowe. By postawić tramwaj na torach musi mieć on bezpośrednie połączenie z zajezdnią. Podoba mi się to, że czasami dokładając odpowiedni budynek jesteśmy w stanie czasami rozmnożyć nasze tramwaje po całej planszy.
Cyrkle
Jeżeli w jednej z dzielnic dołożymy dwa budynki z cyrklem to uruchomimy specjalną premię w zależności od koloru dzielnicy. Będziemy mogli dostać dodatkowych robotników, specjalne budowle, punkty, a nawet będziemy mogli zlikwidować zobowiązania. W każdej dzielnicy możemy skorzystać tylko z jednego bonusu, a na rynku są tylko 3 premie z każdego rodzaju. Czyli kto pierwszy, ten lepszy. Każda premia jest przydatna, ale wszystko zależy od tego co potrzebujemy w danej chwili. Moim zdaniem najsilniejszym bonusem jest 1,5 punktu z dzielnicy żółtej. Bo w San Francisco każdy punkt ma znaczenie.
Czy połówka to dużo?
W tej zagadce logicznej naszym celem jest zdobycie jak największej liczby punktów. W czasie rozgrywki dostaniemy punkt jeżeli będziemy pierwszym graczem, który zapełni jakiś kolor dzielnicy. Resztę punktów dostaniemy na koniec gry. Zapunktujemy za naszych robotników w dzielnicach, za wieżowce i tramwaje. W rozgrywce 4 osobowej nawet będą mogły wpaść komuś minusowe punkty. Różnice punktowe pomiędzy graczami będą niewielkie i to dobrze. Nie będziemy się wtedy źle czuli jak przegramy z kimś o połówkę.
To ilu robotników potrzeba by zbudować to miasto?
Rozgrywka dwuosobowa w San Francisco zamienia się w taki taktyczny pojedynek. Jesteśmy w stanie sobie wszystko zaplanować co do kogo trafi. Czyli jest przewidywalnie i trochę się męczymy biorąc i usuwając te żetony zobowiązań. Rozgrywka 3 osobowa zamienia się w festiwal dokładania projektów do rynku. Teraz będziemy w stanie wyczekać by gracze zapchali się żetonami zobowiązań byśmy mogli dobrać coś ciekawszego. W 4 osoby gra robi się ciekawsza, ale jak pisałem wcześniej ma to pewne problemy.
Statek Knizia
Gra jest bardzo kolorowa i przyjemnie się na nią patrzy. To uczucie potęgują nasze tramwaje i wieżowce. Świetne elementy 3d, które jak zapełnią nasze planszę potrafią stworzyć pięknie wyglądające miasto. Nie wiem czy zauważyliście, że gra zawiera kilka easter eggów? W naszym mieście może np. zacumować statek Reiner lub Meadow. Czy udało wam się znaleźć coś jeszcze?
To może przejdźmy do tego „fundamentalnego problemu”
Gra może zakończyć się na 2 sposoby. Jeżeli któryś z graczy zapełni wszystkie swoje dzielnice lub gdy zostanie zdjęty ostatni fundament. Wtedy nie możemy nawet nic zrobić i zostaje nam tylko podliczanie punktów. Często potrafiło to komuś zepsuć całą rozgrywkę. Szczególnie jak tylko czekał na swój ruch by dobrać upragnione karty i wiedział, że jednym ruchem mógł zbudować 2 budynki jednocześnie. Tak, tu chodzi o mnie. Ten sposób zakończenia rozgrywki jest całkiem zrozumiały. Bo byśmy mogli cały czas grać dokładając projekty i czekać na te właściwe. Jednak nagłe zakończenie gry przez fundamenty może też być wkurzające. Szczególnie jak talia się tak ułoży, że dobierzemy kilka takich kart pod rząd.
W jednej rozgrywce zdążyliśmy zbudować tylko 4 budynki i już musieliśmy przechodzić do podsumowania. Moim zdaniem zdecydowanie wymaga to poprawy. Na facebooku ktoś fajnie napisał by podzielić karty na kilka stosów i wtasować budynki do każdego z nich. Znacznie usprawniałoby to rozgrywkę.
Podsumowanie
San Francisco to szybka i przyjemna gra o budowaniu miasta. Zawiera kilka ciekawych mechanizmów, które tak fajnie zazębiają się pomiędzy sobą. Jednak z żalem stwierdzam, że nie wzbudziła u mnie takiego zachwytu co teledysk do piosenki Global Deejays The sound of San Francisco puszczany na Vivie po godzinie 22. Brakuje mi tu też pewnego urozmaicenia z budowaniem budynków, a czasami szybki koniec gry po prostu wkurza. Gra jednak zostaje w mojej kolekcji, bo wiem, że będą w nią grał z moimi rodzicami i przy okazji chętnie pokażę ją nowym graczom.
[Współpraca reklamowa z Rebel.pl]