Pax Viking
Zapraszam wszystkich wikingów na pokład! Nie bójcie się! Bo nie czeka was Ragnarok ani Blood Rage. Nie udamy się do Valhalli by ucztować z Odynem. Będziemy pływać po morzach płaskiego świata oraz łagodnie pertraktować z naszymi przeciwnikami.
Zostawcie topory w domu
Pax Viking to nie jest typowa gra o wikingach, w którym nawalamy się nawzajem toporami. Tutaj trochę inaczej spojrzymy na naszych ukochanych rogatych wojowników. Zobaczymy ich życie jako kupców, którzy pływali po morzach Europy by szerzyć swoje wpływy.
My wcielimy się w jednego z wodzów wikingów. Oprócz podróżowania czeka nas także odkrywanie nowych terenów, handel z przeciwnikami, zatrudnianie orędowników oraz zdobywanie względów bogów.
Zwycięzcą zostanie tylko jeden z nas. Ten, który spełnił jeden z legendarnych celów gry lub po prostu usunął najwięcej krążków ze swojej planszetki.
Bez owijania w bawełnę przejdźmy do mięska tej recenzji. Czyli to co podobało mi się w tej grze.
Uwielbiam pływać statkami w grach. Nie ważne czy to na morzu czy to w kosmosie. Pax Viking mi to zapewnia. Naszych langskipów będziemy używać do eksploracji terenów oraz szerzenia wpływów na mapie. To tacy workerzy, którzy po prostu przemieszczają się po planszy. Musimy ich odpowiednio rozstawiać byśmy mogli skorzystać z dostępnych posterunków. Dzięki podróżowaniu naszymi łodziami będziemy mogli też wspólnie budować naszą mapę. To kolejna rzecz, która mega mi się podoba. Bo w trakcie rozgrywki będziemy dokładać nowe posterunki, z których możemy skorzystać. Biorąc pod uwagę dostępną liczbę kart w pudełku to zapewni nam praktycznie inny rozkład pól w każdej rozgrywce.
Co do samych kart mamy ich wuchtę. Naprawdę jest tego sporo. To tak jakbyśmy mieli kolekcję hoppisów i ledwo mogli zmieścić ją pomiędzy kciukiem, a palcem wskazującym. W rozgrywkach nie będziemy wykorzystywać wszystkich kart więc jeżeli szukamy urozmaicenia to ten Pax nam to daje. Wybór jakie karty trafią do wspólnej przygody zależy od nas lub możemy rozłożyć je równomiernie pod względem rodzaju. Ja polecam tą drugą opcję tak by każdy znalazł coś dla siebie. Przy okazji kart to podoba mi się ich okrągły kształt. Nadają takiego fajnego klimatu nie tylko dzięki rewersowi z tarczą wikingów. Nie rozumiem trochę narzekań o ich kształt przecież ja nie jestem jakimś świrem, który by chciał je zakoszulkować…
Asymetryczni wodzowie. Nadal nie mogę wymówić tego słowa bez uśmiechania się. Bo żona wie, że lubię gry z asymetrycznymi frakcjami i cały czas mnie przedrzeźnia kiedy opowiadam jej o tych grach akcentując, że „każda frakcja zapewnia mi inną rozgrywkę”. W Pax Viking też to mamy ale może nie aż tak jak lubię. Bo nasi wodzowie różnią się umiejętnością, która czasami łamie zasady gry, a z reguły daje dodatkowe pieniądze. No chyba, że jesteśmy Erikiem Zwycięskim, którego łodzie są bardzo mocarne już od samego początku gry.
W tej grze nie ma takiej typowej krwawej rzezi. Akty agresji zostały zastąpione pertraktacją na zasadzie ty masz jedną jednostkę, a jak wjadę ci dwoma to mogę ci powiedzieć „spadówa”. Podoba mi się fakt, że „walka’” nie jest losowa i mogę sobie zaplanować każdy mój najazd. Lubię takie szachowe posunięcia i jako fan strategicznych zagrań jestem zadowolony.
Bardzo fajnym rozwiązaniem jest skalowanie celów. Mamy ich kilka poziomów do wyboru i w rozgrywkach możemy sobie wybrać jakie chcemy. Możemy nawet je mieszać. Jako, że ja grałem już kilka razy to dla siebie wybierałem poziom trudny, a znajomym dawałem te standardowe. Przez to rozgrywka była bardzo wyrówna bo wierzcie mi im trudniejszy cel tym większe wymagania ma do spełnienia.
Czas rozgrywki jest bardzo znośny. Na dwóch graczy to jakaś niecała godzina. Na czterech wikingów to jednak liczmy te pełne 2 godziny czyli jak te nowe komedie, które nie wiedzą, że powinny się już skończyć 20 minut temu.
Pax Viking grałem głównie na 2, 3 oraz na 4 graczy. Na większe grono jeszcze nie miałem okazji ale boję się o pewną rzecz o której wspomnę za chwilę. Moim zdaniem gra dobrze skaluje. Nawet rozgrywka na dwóch graczy była emocjonująca. Bo cały czas sobie przeszkadzaliśmy w osiągnięciu naszego celu. Oczywiście każdy mógł sobie pływać w swoim własnym zakamarku. Jednak nie mogłem pozwolić mojej żonie wygrać. Nie jestem jakimś pantoflowym wikingiem.
Gra ma bardzo wygodny insert, który wszystko zmieści i zadba o porządek w pudełku. Komponenty gry też są bardzo dobre jakościowo. Choć preferowałbym by planszetki miały wgłębienia na nasze żetony. Szturchnięcie łokciem może wszystko zepsuć ale całe szczęście nie powoduje to resetu gry. No chyba, że kot wskoczy ci na planszę i zrobi ci istny Ragnarok spychając wszystkie statki z płaskiego stołowego świata.
Trochę tych pozytywów się zebrało to pora na kilka rzeczy, które bywa dość uciążliwych. Szczególnie na początku.
Chyba mój największy zarzut do tej gry to sama instrukcja. Jako, że przy pierwszym moim Paxie wiedziałem jak go złożyć to przy tym nie miałem pojęcia jak go użytkować. Wszystko zaczyna się od opisu kilku przykładowych tur, a dalej kontynuuje resztę wątków. Właśnie to rozbicie na dwa różne aspekty sprawiło mi problem z rozpoczęciem pełnej przygody. Dodatkowym winowajcą tego całego zamieszania są słowa kluczowe. Większość akcji jest nimi opisana i trzeba je sprawdzać w instrukcji lub w podpowiadajce. Nie są to też takie oczywiste słowa. Przedstawiam dla was akcję ZAGRAJ:
Jeżeli spełnisz WYMAGANIE, ROZPATRZ WYDARZENIE lub UMIEŚĆ/PODMIEŃ i USTANÓW tarczę.
Sorry za caps ale tak to jest napisane. Na początku byliśmy mocno zagubieni. Jednak okazuję się, że po kilku ruchach wszystko jest naprawdę proste i niepotrzebnie instrukcja wraz z tymi słowami kluczowymi miesza nam w głowie. Niestety dostajemy tylko dwie popowiadajki na 6 graczy. Jeżeli nie było walki na mapie to teraz będziemy mieli ją przy stole.
To, że wykonujemy 4 akcje pod rząd sprawia, że możemy sobie wszystko zaplanować i zoptymalizować. Jednak prowadzi to też do srogiego downtimu. Szczególnie jeżeli ktoś planuje jakąś soczystą turę lub zbliża się do wygranej. Czasami bardzo długo czekaliśmy za swoją turę i nawet podłożenie komuś stopera pod twarz nie pomogło. Wiem coś o tym.
Podsumowanie
Podsumowując Pax Viking to dobra gra. Chętnie w nią gram bo lubię to wspólnie budowanie mapy oraz regrywalność jaką zapewniają mi cele i masa okrągłych niekoszulkowalnych kart. Moim zdaniem z tych wszystkich gier o umieszczaniu żetonów na mapie aby spełniać wymagania celów ta jest najlepsza. Jednak Pax Viking prawdopodobnie opuści moją kolekcję na langspixie bo moja domowa walkiria za bardzo za nią nie przepada. Nawet PERTRAKTACJE nie pomogły. No chyba, że znajdę innych wikingów chętnych na dalszą podróż.
[Współpraca reklamowa z Galakta]