|

Assassins Creed Brotherhood of Venice

Assassin’s Creed: Brotherhood of Venice to gra kampanijna, w której przechodzimy kolejne scenariusze by rozwijać nasze bractwo assassynów. W każdej misji czeka nas taka mała zagadka logiczna, w której musimy odpowiednio kierować naszymi bohaterami by spełnić jej cele. Pierwsze wspomnienia (misje) są samouczkiem, który nauczy nas obsługiwać ukryte ostrza, robić parkour parkour oraz jak poprawnie przeprowadzić synchronizację. Dalsza fabuła będzie rozszerzała dostępne opcje oraz skupiała się na naszym bractwie.

Assassyńska Miłość

Gry z serii Assassins Creed były zawsze bliskie mojemu serduszku. Moją pierwszą przygodę zacząłem od drugiej części bo na pierwszą miałem za słabego kompa. Wtedy śledziłem losy Ezia jak powoli uczył się sztuki cichego zabijania. Później grałem w kolejne części, które wprowadzały coraz to nowsze rzeczy oraz sprawiały, że fabuła stawała się jak by to powiedzieć dość kosmicznie rozbudowana. Przy assasyńskich grach spędziłem setki godzin, wbiłem kilka platyn oraz skakałem z tysiąca wież. Piszę to tylko po to byście zrozumieli, że ta recenzja była pisana przez jej wiernego fana.

To czy tej grze udało się spełnić moje wymagania?

Misje i Fabuła

Od razu zacznę od tego co mi się podoba w grze. Jak wiecie albo nie to fabuła Assassins Creedów potrafi zaskakiwać ale nie zawsze w ten dobry sposób. Niektórzy lubią to wychodzenie z Animusa by realizować mini gierki lub inne pierdoły, a reszta tego nienawidzi. Całe szczęście, że tutaj skupiamy się całkowicie na weneckim stylu życia oraz na poznawaniu kilku historycznych postaci.

Misje są ciekawe i nie skupiają się tylko na eliminacji celów. Każdy scenariusz zapewnia coś wyjątkowego, a niektóre z nich potrafiły dodać niezłego ognia do pieca. Nie chcę za dużo pisać by nie robić spoilerów ale powiem Wam, że nie będziecie się nudzić przechodząc tych 26 wspomnień.

Cieszę się, że gra zaczyna od samouczka, która wprowadza nas w rolę zabójcy w białym stroju. Bo gra posiada trochę tych mikro zasad i dodawanie po kolei nowych opcji pomaga w tym by dalsza rozgrywka była płynna.

Każde wspomnienie wymaga od nas innego podejścia. Bo musimy sprawdzić gdzie pojawią się nowi wrogowie, gdzie będą mogli pójść oraz oszacować, która ścieżka jest najkorzystniejsza. To pozwoli nam wytyczyć w miarę optymalną trasę do celu. Niektóre misje oferują nam też dodatkowe zadania, które dobrze byśmy zrobili. Bo dostaniemy coś ekstra za ten wyczyn.

Podobnie jak w grze możemy też zdobywać osiągnięcia. Wymagają od nas zrobienia czegoś specyficznego lub eliminacji celu za pomocą specjalnej broni. Jest to taki fajny smaczek, którzy urozmaica całą rozgrywkę.

Trofeum odblokowane

W Assassin’s Creed: Brotherhood of Venice możemy się wcielić w 1 z 4 assassynów. Na początku jesteśmy tylko zwykły nowicjuszem, który nie potrafi posługiwać się żadną bronią. W trakcie trwania kampanii poznamy nasze imię, rozwiniemy swoje umiejętności oraz zdobędziemy nowy ekwipunek.

To właśnie ta radość z odblokowywania nowych rzeczy prowadzi mnie do dalszej rozgrywki. Praktycznie każdy scenariusz rzuca ci coś nowego, a ty to łapiesz szybciej niż włoskie pióra rozsiane po mapie.

Postacie naszych assassynów możemy rozwijać na kilka sposobów. Bo na każdym nowym poziomie mamy aż 3 nowe skille do wyboru. Ekwipunek jaki dobierzemy również pozwala nam obierać różne strategię. Bohaterowie są asymetryczni i zapewniają inne synergie pomiędzy sobą. Ja gram Claudio, który jest dobry w cichej eliminacji wrogów. Moja żona wciela się w Darię, która ma świetną zdolność pozwalającą odzyskać kość akcji. Dzięki temu nasz team cichutko przechodzi każde wyzwanie. Bardzo podoba mi się ulepszanie naszych postaci. Bo jest dużo opcji do wyboru i aż chce się rozegrać to wszystko jeszcze raz ale tym razem pełną drużyną.

Ty wydajesz kostkę i ja to robię

Assassin’s Creed: Brotherhood of Venice ma bardzo fajny system akcji. Bo to co możemy zrobić w naszej turze określają kostki akcji. Każdy z nas ma 3 kostki i będziemy je wydawać na różne czynności. Oprócz standardowego ruchu, cichego zabójstwa lub walki możemy używać różnych przedmiotów oraz umiejętności. To co jest najlepsze w tym, że nasze tury nie rozgrywamy w jakieś określonej kolejności. Czyli mogę np. zrobić część akcji, a później zrobi to moja żona. Dopóki mam kostki akcji to mogę działać. Pozwala nam to zaplanować nasze ruchy i odpowiednio ustawiać się do realizacji celów. Możemy nawet zostawić sobie jedną kostkę na przyszłą turę by zrobić coś bardziej wymyślnego.

Zagadka skradaniem

Co do samego skradania to mam takie mieszane uczucie. Bo głównie wygląda to tak, że jak wchodzę na teren z wrogiem to za każdego z nich rzucam kością i liczę, że nie wypadnie oczko. Jak tak się stanie to włącza się alarm na całej planszy i mamy przerąbane. Chciałbym by było to trochę inaczej rozwiązane. Oczywiście są metody, które pozwalają zignorować rzut lub go przerzucić. Więcej takich opcji zdobędziemy w trakcie trwania kampanii.

Walka

Jak już zostaliśmy wykryci to zostaje nam ucieczka lub szybka eliminacja wrogów. Wtedy chwytamy za miecze, topory, buzdygany, szpony, kusze, łuki i wiele innych narzędzi mordu. Każda broń ma swoją specjalna zdolność, która odpali się jeżeli na kości ataku rzucimy symbol assassina. Bronie fajnie się kombią z naszymi umiejętnościami, a w trakcie rozgrywki odkryjemy ich dość sporo.

To co w walce podoba mi się jednak najbardziej to możliwość przeprowadzenia skoordynowanego ataku. Wydajemy po jednej kostce akcji i przeprowadzamy atak na wszystkich na jednym polu. Niestety robi to hałas ale potrafi szybko wszystkich się pozbyć. Z bossami to już różnie bywa ale jak dobrze się ustawimy to też za długo nie postoją na planszy.

Taki minusem wrogów jest to, że są bardzo mało zróżnicowani. Z reguły na planszy mamy dwa rodzaje przeciwników i czasami pojawi się jakaś postać specjalna. Chciałbym większego urozmaicenia ale w grach było podobnie więc tutaj nie będę za bardzo narzekał.

Zbyt łatwa rozgrywka

Przez to całe skradanie, omijanie zagrożenia gra wydawała mi się zbyt łatwa. Musiałem aż sprawdzić opinie na BGG czy nie robię czegoś źle. Bo dosłownie siadałem, rozkładałem grę i czasami już po 15 minutach kończyłem wspomnienie. Jednak już wiem dlaczego ten Assassins Creed robi takie mylne wrażenie. Bo jeżeli gra się umiejętnie i skrada się wykorzystując wszystkie dostępne opcje to naprawdę wchodzimy, robimy swoje i po sprawie. Dopiero kiedy pomylimy się i zrobimy błąd to ściągniemy na siebie gniew strażników. Wtedy włącza się alarm i chmarami starają się nas złapać.

Zarządzanie bractwem

Tak naprawdę dużo rzeczy w tej grze mi się podoba. Jednak jest pewien etap gry, który chce omijać i to szerokim łukiem

Po przejściu wspomnienia będziemy musieli odwiedzić naszą kwaterę. Tam możemy uleczyć się, wymienić przedmiotami, stworzyć nowy ekwipunek oraz wypełnić kilka zadań pobocznych. Gra trochę komplikuje ten proces bo musimy tam też zarządzać naszymi „workerami” i z czegoś co miało być taką chwilową przerwą rodzi się żmudny proces. No nie chce mi się w to bawić bo psuje mi to flow rozgrywki. Żeby rozwijać naszą kwaterę musimy wypełniać zadania poboczne. Polega to głównie na jednorazowym rzucie kostką i albo wejdzie albo nie. Jeżeli rzut nam się nie udał to po przejściu kolejnego wspomnienia automatycznie mamy sukces i to tyle w tej sprawie. Żmudna robota, a całkowicie niepotrzebna.

Trochę figurek i mnóstwo standisów

Wiecie, że jestem fanem plastiku i z reguły żyje z zasadą im więcej figurek w grze tym lepiej. Tutaj jednak cieszę się, że są te standisy wrogów. Bo tak to plansza byłaby zalana w szarym plastiku. Przy okazji część wrogów nie bierze udziału w dalszej rozgrywce i później tylko leżakowaliby w tym wielkim pudle. Samo opakowanie gry jest monstrualnie wielkie, ale takie musi być by pomieścić całą jego zawartość. Gra ma dobry insert, który sprawia, że wszystko jest uporządkowanie, a odkrywanie i sortowanie kolejnej zawartości jest w miarę sprawne. Bardzo podoba mi się to, że kafelki terenu, które umieszczamy w misjach nie posiadają jakiegoś numeru i możemy je wybierać według rodzaju. Uff to nie Podróże przez Śródziemie.

Podsumowanie

Assassin’s Creed: Brotherhood of Venice oferuje mi wszystko to co kocham w tej serii. Mamy assassynów, skakanie z dachów, ukryte ostrza, synchronizację oraz mojego ulubionego bohatera. Wszystkiemu towarzyszy takie radosne uczucie odblokowywania nowej zawartości. Tak powinno być w grach kampanijnych. Jest też kilka rzeczy, które mogłoby być zrobione lepiej. Głównie chodzi mi o testy wykrywania przez strażników. Jednak jak już obierzemy właściwą drogę to nie powinno nic nam przeszkodzić w osiągnięciu naszego celu.

Ostateczny werdykt: 8 na 10 assassynów trafi do stogu siana.

[Współpraca reklamowa z Portal Games]

Podobne Posty