|

D.E.I. Divide et Impera

Postbrexitowy Londyn. Ludzkość praktycznie wyginęła, cały czas brakuje żywności, a na dodatek wszystko pokrywa gruba warstwa śniegu. Nieliczni ocalali organizują się w bandy szabrowników walcząc o cenne zapasy. My wcielimy się w lidera jednej z tych grup starając się przetrwać w tych niekorzystnych warunkach.

Czy uda się nam to? Tego dowiemy się z tej recenzji.

Po tym opisie pewnie spodziewaliście się krwawej gry area control. Jednak D.E.I. Divide et Impera to raczej taka gra o zbieraniu surowców, wymienianiu ich na karty oraz chodzeniu po dachach budynku. W naszej walce pomogą nam ogromne mechy, którymi możemy sterować. Jednak by to zrobić wpierw musimy przejść przez samouczek oraz zdobyć odpowiednie uprawnienia.

Nauka kontroli dronów

Gra podzielona jest na 4 rundy, a w każdej z nich będziemy przechodzić przez 3 fazy.
W każdej fazie zagramy po dwie karty z ręki rozpatrujące akcje nadrukowane na nich. Dzięki akcjom będziemy poruszać się po mieście, werbować nowych szabrowników, zbierać surowce oraz budować budynki. Możemy też zagrać kartę pozbywając się jej całkowicie z gry by zakupić nowe silniejsze karty akcji. Po drugiej fazie w każdej rundzie będziemy mogli odblokować nowe umiejętności dla naszej bandy jeżeli kontrolujemy przynajmniej dwa posterunki danego koloru. Pod koniec 3 fazy zapunktujemy za karty celów.

Zwycięzcą będzie frakcja, która zbierze najwięcej zapasów czyli punktów.

Złomiarze spryciarze

W grze możemy poprowadzić jedną z czterech band złomiarzy. Różnią się kartami akcji, zdolnościami liderów oraz początkową możliwością kontrolowania jakiegoś mecha. Ravagers lubią zbierać surowce. Refuge 42 twierdzą, że w kupie siła. Lider Farm Z chodzi na siłkę i zdecydowanie nie skipuje leg day. Auxila to frakcja, która zwinnie przemieszcza się po mapie. Każda banda jest dobra w czymś innym, ale nic nie stoi na przeszkodzie byśmy rozwijali je tak jak tylko nam się to podoba. Moim zdaniem frakcje są dość wyrównane i każdy z nich ma swoje mocne strony.

W czasie rozgrywki możemy też odblokować dodatkowe pasywne zdolności jak będziemy przejmować kolejne posterunki. Modyfikują nasze akcje z kart oraz zapewniają coś unikatowego. Nagle okazuje się, że nasze namioty możemy przenosić, mosty zaczną się liczyć do kontroli terenów, a wydobyte okrągłe surowce zamienimy na te lepsze. Wszystko zależy od kombinacji mocy jaką wylosujemy na początku gry. Niektóre są lepsze, a z części skorzystamy raz podczas całej rozgrywki. Jest jednak zdolność, która przyćmiewa wszystkie inne. To możliwość zakupy nowej karty za energię nie usuwając innej karty. To praktycznie dodatkowa akcja dla danego gracza. Jest to turbo mocne.

Budowanie Talii

To co podoba mi się najbardziej w D.E.I. Divide et Impera to budowanie kart akcji. To nie jest taki typowy deck building w stylu dobierze 5 kart i wykonuj z nich akcje. Tutaj mamy dostępne wszystkie karty od samego początku. Za zebrane surowce będziemy mogli zakupić nowe karty. Nie dość, że zwiększą naszą liczbę akcji to jeszcze zapunktujemy za nie na koniec gry. By zdobyć nową kartę musimy poświęcić na to akcje i pozbyć się karty z ręki raz na zawsze.

Nowe karty pozyskamy z jednego z czterech rynków. Te trzy kolorowe rynki odpowiadają posterunkom na planszy. Im więcej jakiegoś koloru kontrolujemy to tym te akcje staną się silniejsze dla nas.

Dla mnie jest to rewelacyjnie rozwiązanie bo cały czas wiem jakie akcje są dla mnie dostępne i mogę sobie wszystko dokładnie zaplanować. Mogę też rozwinąć moją bandę na kilka sposobów. Chociaż szkoda, że nie ma możliwości zresetowania rynków. Bo z reguły jestem zdany na to co tam się znajduje.

Wielkie Mechy

Nauczyliśmy się podstaw kontroli to w końcu możemy zrobić prawo jazdy na drony. Te wielkie czerwone maszyny, które górują nad Londynem nie są tylko na pokaz. Dzięki nim będziemy mogli teleportować mieszkańców, zbierać zasoby oraz pozbywać się członków innych band. Naprawdę potrafią wiele zmienić na polu bitwy. Musimy też pamiętać, że nie należą one do żadnej frakcji i każdy może nimi sterować. Tylko wystarczy zakupić ich karty.

Dron zbierający jest bardziej przydatny na początku rozgrywki kiedy mapa jeszcze jest bogata w surowce. Później jego użyteczność zdecydowanie maleje. Na początku nie docenialiśmy drona teleportującego. Jednak szybko się przekonaliśmy, że dzięki niemu możemy przemieszczać nie tylko swoich ludzi, ale też przeciwników. Możemy np. zrzucić ich w róg planszy i patrzyć z satysfakcją jak nie mogą wspiąć się na dach budynku. Simon rekrutuje dodatkowych jednostki tam gdzie się zatrzyma. Draco eliminuje zbieraczy przeciwników oraz zdobywa dla nas punkty i cukierki dodatkowych akcji. Jest też jednym z nielicznych źródeł takiej prawdziwej negatywnej interakcji w tej grze.

Negatywna interakcja

Jak już mówimy o eliminacji przeciwników to musimy sobie coś wyjaśnić. Choć w D.E.I. Divide et Impera występuje negatywna interakcja to nie odczuwa się jej aż tak bardzo. Bo wszystkie nieprzyjemne sytuacje rozstrzyga większość naszych szabrowników. Wystarczy ustawić się liczniejszą ekipą niż nasi przeciwnicy i to my przejmujemy kontrolę nad danym terytorium. Nasza większość zabrania też graczom wydobywać oraz przemieszczać się do tego regionu.

Czasami, niektóre akcje pozwolą nam wyeliminować czyjąś jednostkę. Jednak przegrany na pocieszenie dostanie pysznego cukierka z dodatkowymi akcję, którą można dołożyć do zagranej karty. Nikt nie wyjdzie z tego starcia smutny.

Pomimo niskiej konfliktowości poprawne ustawienie naszych bandziorów miało ogromne znaczenie dla przebiegu całej rozgrywki. Wszyscy walczymy o zdobycie podobnych celów i potrafimy sobie przeszkadzać. Choć przeciwnik nic nie może zrobić w naszej turze by zniweczyć nasze plany odblokowania zdolności lub zapunktowania za misje. Podoba mi się takie rozwiązanie bo gra aż tak nie karze nas za nasze złe decyzje.

Krótka kołderka

W D.E.I mamy mnóstwo rzeczy do zrobienia. Musimy wypełnić misję, zebrać surowce, rozwinąć frakcję i jeszcze zakupić nowe karty. Biorąc pod uwagę, że mamy tylko 4 rundy na zrealizowanie celów to zrobienie wszystkiego jest praktycznie niewykonalne. Jest to bardzo ciasna gra, w której trzeba sobie dokładnie wszystko zaplanować.

Moim zdaniem jest to zarówno plus jak i minus tego tytułu. Bo po każdej rozgrywkę czuję pewien niedosyt biorąc pod uwagę jak długo układałem wszystko na stole. Chce po prostu dłużej grać i cieszyć się z nowo zdobytych mocy. Z żoną postanowiliśmy zawsze grać dwie partię pod rząd by w ogóle opłacało się otwierać to pudełko. Cała eskapada zajmuje nam praktycznie szybką godzinę. Przy czterech graczach długi czas rozłożenia gry wynagradza mi 2 godzina walka o surowce. Wtedy czuje się naprawdę spełniony bo pograłem, ale jeszcze został mi czas na coś innego.

Gra dobrze skaluje biorąc pod uwagę liczbę graczy. Plansza jest modularna i po prostu będziemy używać mniejszą liczbę modułów podczas rozgrywki. Mogą też dowolnie sobie je układać tak jak tylko mi się podoba. Choć muszę patrzeć by zachować równowagę w rozmieszczeniu surowców i posterunków.

London Look

Na samym końcu nie mógłbym nie wspomnieć o zapierającym widoku z dachów budynków. Ten 3d London Look robi cały czas na mnie ogromne wrażenie. Te dachy budynków to nie jest tylko estetyczny wygląd, ale przemieszczanie się pomiędzy nimi wprowadza wiele taktycznych decyzji. Bo te najrzadsze surowce właśnie tylko tam się znajdują.

Dzięki D.E.I. poczułem się jakbym był na technice w podstawówce. Bo na samym początku musimy złożyć wszystkie elementy planszy oraz nasze dachy. Wszystko jest przyczepiane za pomocą dwustronnych taśm, a każdy element jest odpowiednio oznakowany w jakie miejsce powinien trafić.

Jednak pomiędzy tymi zachwytami, a moją ostateczną opinią pojawia się pewna negatywna szpara. Chodzi mi o wykonanie niektórych elementów gry. Biorąc pod uwagę plastik, który mamy w pudełko to ciężko rozpoznać naszego lidera na planszy. Szczególnie jak ustawimy go z innymi żołnierzami. Fajnie by było gdyby był odrobinę większy. Pakowanie gry do insertu wymaga sporej precyzji tak by udało się je w ogóle zamknąć. Insert mógłby być zdecydowanie lepiej przemyślany. Choć fajnie, że chociaż są jakieś przegródki.

Mimo iż dostajemy bardzo fajną ściągawkę ze wszystkimi symbolami to nie ma tam wyjaśnienia kart misji. Przez to musimy sprawdzać te informacje co chwilę w instrukcji. Tak samo jest ze zdolnościami frakcji. Część symbolów jest też nieintuicyjna i wprowadza dość spory zamęt wśród graczy. Mówię np. o misjach w których musimy mieć jakieś jednostki przy posterunku lub je kontrolować.  

LAST of MECHS

D.E.I. Divide et Impera pasuje mi jak dobrze skrojony garnitur. Dostaję moje ulubione budowanie talii, walkę o kontrolę terenów, asymetryczne frakcje, modularną planszę oraz ogromne figurki mechów. Do tego dochodzi jeszcze ten wspaniały widok z dachów budynków na panoramę zniszczonego Londynu. Wisienką na torcie jest to, że gra spodobała się mojej żonie, a jest to zdecydowanie nie lada wyczyn. Warto było zobaczyć ten London Look.

Niedługo zrecenzuję też dodatki. Bo wprowadzają wiele ciekawych elementów do tej rewelacyjnej gry.

Plusy
  • Szybka Rozgrywka
  • Wysoka Regrywalność
  • Klimat Postbrexito
  • Wielkie Mechy
  • Modularna Plansza
  • Budowanie kart akcji
  • Asymetryczne Frakcje
  • Dobra w każdym gronie
Minusy
  • Niewidzialny lider
  • Niewygodny insert
  • Niejasność niektórych symboli

[Współpraca reklamowa z Ludus Magnus Studio]

Podobne Posty