Scythe
Scythe to takie połączenie ameritrashowej gry z euro punkcikami. Czy gra robi to dobrze? Czy te wielki mechy są tylko na pokaz? Sprawdźmy to.
W Scythe 5 wielkich mocarstw będzie miało kose pomiędzy sobą. Będą rywalizować o tytuł najbardziej popularnego, silnego i bogatego w surowce kraju. Czeka nas przemieszczanie naszych jednostek, robienie questów, budowanie budynków, a nawet czasami z kimś tam powalczymy.
Akcje będziemy wykonywać z planszetki gracza przesuwając taki zwykły pionek planszowy. W każdej turze musimy wybrać inną akcję czyli czeka nas taki Scythowy wybór. Wszystkie osiem akcji zostało podzielonych na 4 kolumny, a każda z nich składa się z dwóch różnych akcji. Wykonując akcję z góry będziemy mogli też przeprowadzić tą z dołu. Taki prosty system, a zarazem dający dużo do myślenia biorąc pod uwagę, że każdy z graczy dostanie plansze z innym układem.
Mocarstwa
Nasze mocarstwa to Roswiecja, Krym, Nordia, Polania i Saksonia. Frakcje różnią się swoimi zdolnościami, umiejętnościami mechów oraz zwierzęcą figurką. Według wcześniej wymienionej kolejności mamy tu Skaczącego tygryska, Orła cień, Żubra z puszczy, Miśka Wojtka oraz Wilczka.
Zdolności naszych narodów potrafią łamać zasady gry. Bo nagle się okazuje, że brodaci nordycy robotnicy mogą przemieszczać się, że przez wodę, a Czerwona gwiazda Rosji pozwala wykonywać cały czas tą samą akcję.
Każda frakcja będzie też mogła produkować różne surowce na początku gry biorąc pod uwagę lokację startową. Czeka nas taka logiczna zagadka, w której będziemy musieli wykombinować jak zdobyć resztę. Możemy też skorzystać ze zdolności handlu, ale nie pozwoli ona nam zatrudnić nowych pracowników. Są oni bardzo potrzebni do zdobywania surowców.
Na tym nasza asymetryczność się nie kończy. Bo jeszcze dołożymy do tego planszę specjalności z akcjami i dostaniemy dość ciekawe kombinacje. Oczywiście, niektóre lepiej współdziałają ze sobą. Choć i tak nic nie jesteś w stanie pokonać Roswiecja. Ich zdolność jest tak mocna, że praktycznie pozwala nam cały czas wykonywać tą samą czynność. Jeżeli trafi nam się plansza przemysłu to jesteśmy w stanie szybciej zakończyć rozgrywkę. Autor gry wziął to pod uwagę i rzucił na to banhammer eliminując taką kombinację z gry. Jednak nadal sądzę, że nasz czerwony Tygrysek bardzo wysoko skacze.
Rozwój
To co podoba mi się w Scythe to rozwój naszych akcji. Dzieje się on na kilku poziomach i tutaj właśnie wchodzi nasza eurowatość.
Wykonując ulepszenie bierzemy kostkę z zielonego pola technologii i wkładamy ją w bardzo wygodną wypraskę czerwonego pola. Dzięki temu wykonując akcję wyższego rzędu możemy zrobić więcej, a akcja dolnego kosztuje nas mniej. Niby taki prosty zabieg, a czuję, że coś osiągnąłem.
Rekruci zapewnią nam premię jeżeli my wykonamy jakąś specyficzną akcje lub zrobią to przeciwnicy po naszej lewej lub prawej stronie. Jest to jedna z tych nielicznych sytuacji, w której zaczynamy spoglądać na poczynania przeciwników.
Kolejnym ważnym rozwojem są nasze mechy. Potężne machiny wojenne, które potrafią transportować robotników oraz surowce. Na początku boją się trochę zmoczyć i trzeba czekać na wybudowanie odpowiedniego gundama by móc przekraczać rzekę. Każdy naród ma swoje zdolności mechów, które fajnie komplementują całość dostępnej asymetryczności.
Miało być 8 gwiazdek, a jest ich tylko 6
Gra się zakończy gdy, któryś z graczy położy swoją 6 gwiazdkę. Możemy je otrzymać za wykonanie jednej z 9 czynności np.: zbudować wszystkie mechy, zrealizować kartę celu lub posiadać 18 popularności. Zbieranie gwiazdek wprowadza taki element wyścigu i wcale nie oznacza naszej wygranej. Bo na ogólny wynik wpływa wiele czynników czyniąc drogę do zwycięstwa bardzo regrywalną.
Walka
Walka opiera się na zbieraniu siły militarnej oraz kart ataku. Podczas bitwy z innym graczem w tajemnicy wydamy naszą siłę oraz kartę jaką chcemy zagrać. Zwycięzcą będzie osoba, która będzie miała jej najwięcej. Zasady jednak ograniczają nas do pozbycia się 7 punktów siły na jedną walkę. Jak widzicie konflikty są dość proste i nieskomplikowane.
Kiedy widziałem te mechy to spodziewałem się epickich pojedynków. Jednak ten konflikt przypomina mi bardziej zimną wojnę. Jest to wyścig zbrojeń, w którym zbieramy surowce i czekamy na walkę, która nigdy może nie nadejść. Nie jest ona zbyt opłacalna i wymaga zainwestowania kilku tur by się do niej przygotować. Jeżeli szukacie czegoś o wojnach mechów to polecam obejrzeć sobie Battlebots.
Czas rozgrywki
Sama rozgrywka jest dość szybka sprawiając pozory takiej ślimaczej drogi na początku. Jeszcze nie jesteśmy odpowiednio rozwinięci, a wykonamy kilka akcji i nagle potrafi ktoś krzyknąć koniec. Jest to ogromny plus bo grając w Scythe nigdy się nie nudzę. Nie uświadczymy też aż tak dużego downtimu. Nawet przy pełnym składzie.
Scythe na dwie osoby jest taki pusty. Każdy z nas zacznie w swojej bazie i może kiedyś tam spotkamy się na środku na planszy. Zaskakująco czas rozgrywki to taka dobra godzinka. Przy większej liczbie graczy sytuacja się lepiej rozwija i potrafimy poczuć tą ciasnotę na planszy ograniczającą nam ruchy. Na czterech graczy Scythe moim zdaniem działa najlepiej. Interakcja pomiędzy graczami wzrasta i wtedy dopiero można poczuć ten konflikt.
Rozgrywka solo jest bardzo dobrze przemyślana i potrafi stawić nam wyzwanie. Mamy 4 różne poziomy trudności i czuć tą różnice pomiędzy nimi. Scythe do grania samemu jak najbardziej polecam. Jednak warto się dokładnie nauczyć ruchów naszego automatycznego nieprzyjaciela. Do łatwych zdecydowanie to nie należy.
Wygląd i komponenty
W tym ogromnym pudełku czeka nas masa komponentów. Mamy świetne figurki bohaterów i mechów. Klimatyczne ilustracje Jakuba Różalskiego. Surowce, pojemniki i dosłownie tona wysokiej jakości planszówkowego dobra. Choć nie przepadam za segregacją takiej dużej liczby różnych monet.
Nasza mapa skrywa też kilka tajemnic bo posiada wiele nawiązań do bajek, filmów i książek. Możemy spotkać czerwonego kapturka, wiedźmina, a nawet Nessi. Lubię takie smaczki.
Podsumowanie
Scythe oferuje mi wiele strategii do wygranej, a każde mocarstwo zapewnia trochę inne doświadczenie. Uwielbiam budowanie moich machin masowej zagłady, które wraz z bohaterem mogą podróżować po mapie i odkrywać jej różne tajemnice.
Według mnie Scythe dobrze łączy w sobie aspekty „walki” o kontrolę nad terenami i takie eurowate zbieranie surowców. Chodź sądzę, że bliżej mu do tej euro strony. Jednak wcale nie oznacza to czegoś złego. Mojej żonie właśnie podoba się taka niska agresywność tej gry. Przynajmniej może sobie ze spokojem wszystko rozwijać nie będąc narażona na moje ciągłe ataki tak jak to bywa w innych grach. Jeżeli szukacie świetnej gry euro, w które walka jest tylko dodatkiem to jak najbardziej polecam Scythe.
Po kilku partiach nawet zaczęliśmy igrać z wiatrem bo dodatek musiał już wlecieć do naszej kolekcji.
Jaki dodatek do Scythe wy byście polecili?
[Współpraca reklamowa z Stonemaier Games]