Black Rose Wars
Czy chcielibyście zostać Technikiem Magikiem? Interesuje Was rzucanie potężnych zaklęć?
Zapraszam Was na naukę włoskiego programowaniu czarów. Nauczycie się castować takie spelle jak Cerbero, Barbaro, Milano, Fuoco nel Fuoco i Eroso Ramazzottio. Oprócz tego dowiecie się jak przyzywać różne ewokacje, przygotujecie pułapki, aktywujecie pomieszczenia, wypełnicie questy i postaracie się przegonić czarną różę w punktacji. Wszystko to w miarę przystępnym sposobie nauczania.
Już nie będzie ścigał Was łysy koleś bez nosa bo wasi znajomi przegapili dedlajna. Teraz samemu poradzicie sobie z każdym problemem. Bo pamiętajcie o najważniejszej zasadzie czarnej róży. Jeżeli coś nie działa to zawsze można to zresetować ogniem!
Pora rozpocząć szkolenie!
Różne szkoły programowania
W Black Rose Wars mamy do wyboru 6 szkół magii programowania, a każda z nich specjalizuje się w czymś innym.
Konspiracja to zwykłe kombinatorstwo. Kradzież punktów mocy, pułapki oraz sabotaż. Coś co lubię najbardziej.
Destrukcja to obrażenia okraszone obrażeniami z nutką obrażeń. Bijemy znajomych na lewo i na prawo. Proste lecz skuteczne.
Wróżbiarstwo to leczenie, dobieranie kart, przyzywanie jakiś dziwnych ołtarzy oraz dostawanie punktów. Ja mówię pas. Jakoś nie czuję tej szkoły magii bo nie zapewnia mi odpowiedniego poziomu zabawy.
Iluzja jest trochę podobna do szkoły konspiracji ale bywa dość sytuacyjna. Bo to głównie pułapki i odbijanie obrażeń. Staram się raczej unikać zbierania tych zaklęć.
Nekromancja to wysysanie życia, przyzywania kościanych kolegów oraz kradzież punktów mocy. Bardzo silna szkoła magii i jedna z moich ulubionych. Szczególnie jak połączę ją z konspiracją.
Transmutacja skupia się na sianiu niestabilności w pomieszczeniach. Jak to nie poskutkuje to zawsze dzięki niej możemy komuś dać w mordę.
Szkoły magii pozwalają też nam przyzwać liczne ewokacje, które wspomogą nas w walce. Mamy do wyboru m.in. szkielety, demony oraz piekielnych rycerzy. Aktywują się po fazie magów i potrafią nieźle zbić naszych przeciwników. Troszkę szkoda, że mają tak mało życia i praktycznie spadają od jednego sprawnie rzuconego czaru obszarowego.
Pewnie myśleliście, że to koniec ale zaskoczę was. Jeszcze istnieje jedna szkoła magii. Zapomniana szkoła to bardzo potężne zaklęcia, które niszczą wszystko na swojej drodze. Za każdym razem kiedy rzucam takie zaklęcie nie wierzę, że mogę dzięki niemu osiągnąć aż tyle złego. Ciężko zdobyć tą zapomnianą wiedzę ale moim zdaniem warto. Choć nastawmy się raczej na to, że rzucimy jeden taki czar na całą grę.
No właśnie. Bo w Black Rose Wars nie czeka nas takie typowe budowanie talii. Nowe karty czarów trafiają bezpośrednio na naszą rękę i od razu możemy je użyć. Później wylądują na naszym stosie kart odrzuconych. Cały deck przetasujemy raz przy dużym szczęściu może dwa razy. Wszystko zależy od wybranej szkoły magii oraz od aktywacji odpowiednich pomieszczeń. Jednak nie przeszkadza mi to w radowaniu się z rozgrywki.
Technicy magicy
Kurs zaczniecie od wyboru pretendenta do tronu Czarnej Róży. Magowie informatycy różnią się poziomem życia, liczbą spelli jakie mogą trzymać na ręku oraz swoim popisowym zaklęciem. Różnica może są niewielkie ale dzięki temu każdy z nich ma swój jakiś unikatowy charakterek.
Na początku grę zaczniemy z siedmioma zaklęciami. Jednym od naszej postaci oraz sześcioma od wybranej specjalizacji z jednej z sześciu szkół magii. Później w trakcie rozgrywki będziemy zdobywać nowe czary poszerzając nasz grymuar. Teraz właśnie zaczyna się największa frajda z bycia magiem czarnej różny. Bo mamy całkowita swobodę w naszym doborze zaklęć. Możemy sobie dowolnie miksować szkoły magii tak jak tylko nam się podoba. Może brakuje nam czarów ochronnych, może chcielibyśmy się teleportować po planszy, a może potrzebujemy pomocy szkieletowych kompanów? Proszę bardzo! Gra mówi nam droga wolna.
Programowanie dla magów
Dowiedzieliśmy się co nieco o czarach to pora poznać metody ich rzucania. Nie musimy wypowiadać skomplikowanych formuł magicznych oraz ustawiać dziwnie naszych rąk. Wystarczy zaprogramować je niczym sprawny informatyk. Czary będziemy kładli na naszej planszy maga by używać je podczas rozgrywki. Mamy do wyboru jedno miejsce na szybki czar, który możemy rzucić w dowolnym momencie. Czary umieścimy też w jednym z trzech standardowych slotów, ale tutaj będzie liczyła się kolejność ich odpalania. Bo musimy zrobić to po kolei. Podobnie tak jak w D&D 5e możemy rzucić tylko jeden standardowy spell na turę.
Kolejny aspekt gry, które bardzo mi się podoba. To właśnie oszacowanie tego kiedy i gdzie będziemy potrzebowali danego czaru. Pułapki oraz czary ochronne warto umieścić na końcu bo możemy je odpalić w dowolnym momencie. Do naszej dyspozycji będą też jeszcze dwie fizyczne akcje, które pozwolą poruszać się po heksach oraz aktywować pomieszczenia. Możemy też dzięki nim komuś sprzedać lekkiego kuksańca.
Czarna loża
Na dźwięk słowa heksy jakoś tak przyjemnie skóra mnie świerzbi. Pole walki będzie składało się z pomieszczeń, które na początku gry musimy sobie losowo ustawić. Jednak pamiętajmy by czarną różę oraz komnatę tronową ustawić na środku obok siebie. Uwielbiam modularne planszę w grach bo dzięki temu mam inne doświadczenie płynące z rozgrywki. Pomieszczenia mają swoje zdolności, które pomogą siać zamęt oraz destrukcję podczas gry.
Wkurzające różyczki
Black Rose Wars posiada świetne figurki. Są bardzo dobre jakościowo i zawierają sporo detali. Dla tych demonów postanowiłem nawet wrócić z mojej malarskiej emerytury. Całość gry spakujemy w zgrabnym insercie, które pomieści wszystkie elementy. Choć został jakoś dziwnie zaprojektowany bo kafelki pokoi znajdują się w rogu insertu co sprawia, że jak wsadzamy całość do pudła to przeważają na jedną stronę utrudniając nam robotę.
Przyzywając naszych chowańców musimy wpiąć mikro różyczki w naszym kolorze w ich podstawkę. Są tak małe, że ciężko to zrobić i strzelają na wszystkie strony. W niektórych modelach leżą dość luźno co sprawia, że po poruszeniu figurki wypadają na lewo i na prawo.
Wiele róż do zwycięstwa
Black Rose Wars oferuje nam wiele dróg do zwycięstwa. Punkty będziemy zdobywać za nokautowanie innych graczy, niszczenie pomieszczeń, rzucone czary, questy, eventy oraz za całokształt naszych akcji.
Questy są dość randomowe i nie mamy wpływu na to co dostaniemy. Czasami musimy aktywować pomieszczenie, które zostało zniszczone, niekiedy musimy lecieć przez całą mapę by w ogóle dotrzeć do celu. W trakcie gry mamy możliwość wymiany zadań, ale wymaga to poświęcenia aktywacji. Możemy też odrzucić questy ale wtedy czarna róża zdobędzie punkty.
Czarna róża na początku rundy będzie rozpatrywać eventy, które wpływają na przebieg starć. Za wejście oraz zejście ich z toru wydarzeń dostaje punkty. Bo pamiętajmy, że my też z nią rywalizujemy o wygraną. Bywały takie sytuacje gdzie musieliśmy dociągać event za eventem bo tak akurat się ułożyły jej karty. Dosłownie nawet nie zaczęliśmy grać, a byliśmy już w połowie naszego starcia. Moim zdaniem jest to dość nieprzemyślane żeby gra sama napędzała siebie. Bo przez to było trudno nam rywalizować z różą o wygraną.
Niezbyt klarowne tłumaczenie
Ogólnie rozgrywka w Black Rose Wars wcale nie jest jakaś skomplikowana. Jednak posiada sporo niuansów i niedopowiedzeń. Bywały takie momenty, że podczas rozgrywki mieliśmy wątpliwości czy dobrze graliśmy lub odpowiednio zrozumieliśmy dany czar. Całe szczęście z pomocą przyszło nam przeczytanie wielu wątków na Board Game Geeku. Największą wątpliwość mieliśmy w przypadku pojęcia tura. Bo z reguły w grach jest tak, że tura to jest danego gracza, a runda to przebieg kilku tury graczy. W tej grze zostało to trochę inaczej przetłumaczone i na początku ciężko było nam się do tego przyzwyczaić. Jednak już kolejne rozgrywki przebiegały dość sprawnie i mogliśmy się cieszyć z naszych złośliwości.
Romantyczna róża dla dwóch lub kilku graczy
Rozgrywka w Black Rose Wars trochę trwa. To zdecydowanie nie jest szybka gra dla dwóch osób o którą ludzie często pytają. W tygodniu jest to idealna pozycja na danie głównie po którym możemy kłaść się spać patrząc na w pełni zapełniony księżyc.
Przed pierwszą rozgrywkę słyszałem dużo opinii, że to nie jest to dobra gra dla dwóch osób. Muszę się jednak z tym nie zgodzić. Nam grało się świetnie. Nasze cele są dość blisko siebie, a negatywna interakcja zachodziła już od pierwszych kilku ruchów. Czuć było, że to jest pojedynek.
Przy większej liczbie graczy panuje po prostu większy chaos. Śmiertelne zaklęcia atakują nasz z każdej strony i nikt nie jest bezpieczny. Musimy też równomiernie dbać o bicie naszych znajomych oraz chronienie swoich tyłów.
Podsumowanie
Black Rose Wars to przekozacko epicka gra. Uwielbiam budowanie mojej księgi czarów, ciskanie śmiertelnych zaklęć na moich graczy i patrzenie jak cierpią. Negatywna interakcja w tej grze wylewa się dosłownie zewsząd sprawiając, że to nie jest gra dla osób lubiących ustawianie owieczek na planszy. Największe wrażenie oczywiście zrobiły na mnie figurki, które już pokryłem farbą tak jak widzicie na zdjęciach.
Rzadko zdarza się taka gra, po której wieczorem pod prysznicem myślę o tym jak inaczej mogłem zaplanować moje ruchy oraz połączyć czary. Black Rose Wars to róża, która rozgrzała moją romantyczną duszę sprawiając, że nie boję się jej kolców. Bo ukończenie tego kursu sprawiło, że jestem gotowy na wspólną drogę razem z nią.
[Współpraca reklamowa z Ludus Magnus Studio]