|

Scythe Ekspedycyje

Scythe Ekspedycyje to nie żaden dodatek ani „kompaktowy” remake. To całkowicie nowa gra w świecie Scythe z nowymi mechanikami oraz nowymi mechami. Kiedy mamy już tą informację za sobą to możemy przejść do mojej recenzji na Cthulhu zapraszam.

Fabuła w skrócie

Na Syberię spadły meteoryty, które obudziły tam wieczne zło. Różne nacje wysłały swoje Ekspedycyjyje by dowiedzieć się skąd u miśków biorą się macki.

Rozgrywka w skrócie

Każdy z nas dowodzi swoim mechem, który łazi po hexach i zbiera z nich korzyści. Dostajemy jeszcze swojego unikatowego pilota i słodkiego zwierzęcego pupila(tym razem bez macek). Podczas rozgrywki będziemy zbierać meteoryty, przedmioty, pracowników, zadania, zepsucie oraz pieniądze. Do tego zagramy karty na kilka sposobów by było ciekawiej. Podkręconej piłeczki dodaje fakt, że możemy wykonać tylko 2 rodzaje akcji na turę. Bo co rundę musimy przesunąć dzyndzel na inną. No chyba, że się odświeżymy to wtedy mamy pełen wachlarz możliwości. Wszystkie czynności będą prowadzić do spełnienia wymagań z gwiazdek. Na koniec gry wymienimy wszystko na pieniądze i kto ma ich najwięcej ten wygrywa. Proste?

Dlaczego moim zdaniem warto udać się na Ekspedycyjejejejeje:

Syberyjski Klimat

Klimat macek jest mi bardzo bliski i wcale nie chodzi mi o pewne azjatyckie kreskówki. Uwielbiam mojego Cthulaska i tu czuć jego macki rozprzestrzeniające się na kartach. Fabularnie nie jest to oczywiście powiedziane wprost ale wiesz, że coś się tu dzieje.

Mechy i Jakub Różalski

Jeszcze raz powiem, że ilustracje na kartach są przekozackie. Musiałem to podkreślić przynajmniej dwa razy. Kafle są klimatyczne, figurki mechów są bardzo fajne, a w szczególności podoba mi się łódź wikingów na mechanicznych nogach. Reszta komponentów też jak najbardziej daje radę, a część z nich rozpoznamy ze wcześniejszych gier Stonemaier Games. Wszystko zapakujemy do insertu, który jeszcze zmieści ze dwa nowe mechy i trochę kontentu DLC.

Karty na lewo i na prawo, a reszta pod planszę

Największym plusem nowego Scythe dla mnie jest możliwość zagrywania kart na kilka sposobów. Na początku gry każdy z nas zacznie z kartą lidera oraz zwierzaczka. Są bezpieczni bo znajdują się na prawo czyli w naszym kokpicie. To niby taka ręka, ale nią nie jest. Kiedy zagrywamy kartę to musimy przenieść ją na lewo do skażonej strefy aktywnej. Tam będziemy też kładli większość nowo pozyskanych kart. Jak zagramy kartę to zdobywamy dwa zasoby czyli siłę lub/i przebiegłość. Na umieszczonej karcie możemy też położyć robotnika w odpowiednim kolorze by uruchomić jej dodatkową zdolność. Budowanie naszego tableu kart uruchamia różne synergię i takie małe kombosiki. Jest to bardzo przyjemne. By móc ponownie zagrać te karty musimy się odświeżyć co prowadzi do strategicznych decyzji kiedy to warto zrobić?

To teraz mega bajer. Bo karty meteorytów możemy przetopić dla pieniędzy. Zadania dadzą nam różne efekty jak pojedziemy do kafelka z odpowiednim numerem. Zwiększą też punktację za gwiazdki na koniec gry. Przedmioty zapewnią nam stałe pasywne zdolności bez konieczności umieszczania na nich robotnika. Oczywiście wsadzenie ich pod planszę też jest wyznacznikiem zdobywania nowych gwiazdek.

Kiedy chcemy umieścić daną kartę pod planszę też ma znaczenie. Bo czasami jej zdolność jest tak dobra, że nie opłaca nam się tego zrobić. Musimy znaleźć odpowiedni balans i moment kiedy warto z tego skorzystać.

Łatwe zasady dla gry i automy

Gra posiada nieskomplikowane zasady i niczego specjalnie nie udziwnia. Wszystko co chcemy tutaj wykonać jest logiczne i wiemy jak dążyć do naszych celów. Choć w polskiej wersji zdarzył się mały bubel. Bo akcję zagraj możemy zrobić nawet jak mamy zero kart w kokpicie. Zastanawiałem się w sumie dlaczego chciałbym z tego skorzystać ale kilka rozgrywek pokazało mi, że czasami warto coś zrobić szybciej nawet jak ta akcja nam przepadnie.

Pograłem też kilka gier solo i powiem Wam, że obsługa automy w Ekspedycycycycycyjach to jest jak niebo i ziemia w porównaniu do oryginalnej Kosy. Tutaj losujemy jedną kartę i przesuwamy dwa mechy po górnej części planszy czasami coś tam zbierając. Proste i bardzo intuicyjne. Co do samej rozgrywki to w sumie i tak to jest pasjans więc nieważne czy jest to automa czy żywy gracz. Cały czas jeździmy po planszy i robimy dokładnie to samo co z graczami. Po prostu musimy się spieszyć z odwiedzinami północnych regionów by solo mechy nie zabrały nam wszystkiego. Mamy też kilka poziomów trudności do wyboru, a te wyższe potrafią nieźle dać w kość.

Co mnie zniechęciło podczas moich podróży:

Wielgachne pudełko

Ha! Myśleliście, że o tym zapomniałem jak omawiałem komponenty, prawda? Otóż nie! Pudło od nowego Scythe jest tak wielkie i zadziwiająco długie, że musiałem je postawić jako daszek na górze mojego Kallaxa. Staram się na to nie patrzeć ale wiecie jak jest.

Takie samo ułożenie mapy

Rozkład mapy w każdej rozgrywce wygląda tak samo pod względem ułożenia kafli. Jedyną różnicą będzie to jakie numerki będą schowane gdzie. Szkoda, że nie można stworzyć jakiś bardziej fikuśnych kształtów, ślepych zaułków ani niczego ciekawego.

Ile jeszcze?

Rozgrywka bywa trochę przydługawa na to co oferuje ta gra. Na pudełku niby jest tam napisane 60 do 90 minut. To chyba tylko w dwie osoby. Bo w 4+ graczy to graliśmy zdecydowanie powyżej 2 godzin. Zawsze jak w to gram to jakoś tak pod koniec kiedy już mamy prawie wszystko zrobione i muszę tylko szukać miejsc z gwiazdkami to jakoś opadam z sił. Włącza mi się autopilot i idę na drzemkę do mojego kokpitu.

Brak skalowania

Największym moim zarzutem dla Ekspedycyjijijiji to brak jakiegokolwiek skalowania pod względem graczy. Szczególnie widać to w rozgrywkach w 4 lub 5 graczy. Bo początkowe pola z meeplami są tylko dwa. Czyli jak pierwsi gracze się na to rzucą to reszta musi łaskawie poczekać aż opuszczą je. Jest jeszcze jeden początkowy kafelek, który to ratuje bo pozwala skorzystać z sąsiedniego pola ale nie mamy gwarancji, że będzie leżał w dobrym miejscu. Choć i tak nie pomoże to piątemu graczowi. Brak tych meepli na początku sprawia wolny start naszego silniczka bo my ich naprawdę potrzebujemy. Taka sama sytuacja jest w przypadku tokenów map i kostek zepsucia. Może ich nagle zabraknąć i nie będziemy w stanie spełnić celów gwiazdek przeciągając naszą rozgrywkę w nieskończoność. Na dwóch graczy mapa też wygląda tak samo i na początku czeka nas dość spora eksploracja nowych terenów. Choć wtedy przynajmniej mamy szansę coś ugrać.

Podsumowanie

Scythe Ekpedycyje to taki symulator poruszania się mechami po hexach by coś tam zebrać, zagrać kilka kart i spełnić wymagania gwiazdek. Gra słabo skaluje, a rozgrywki w większym gronie potrafiły ciągnąć się jak flaki z olejem. Całości jednak broni możliwość zagrywania kart na kilka sposobów. Było to na tyle ciekawe i wciągające, że miałem ochotę dalej brnąć w tą Ekspedycje.

Ostateczny werdykt: Nie jestem zawiedziony. Raz na jakiś czas chętnie udam się na Ekspedycyjyjjeyeyjye

Plusy

  • Klimat macek
  • Ilustracje na kartach
  • Mechy(mech viking ulubiony)
  • Małe kombosiki i zagrywanie kart
  • Łatwe zasady dla automy

Minusy

  • Wielgachne pudełko niespełniające standardów szwedzkiej firmy
  • Taka sama mapa
  • Długa rozgrywka
  • Brak skalowania
  • Przesuń, zbierz, zagraj i powtórz

[Współpraca reklamowa z Phalanx]

Podobne Posty