Bonfire

Czy mieliście kiedyś tak, że zagraliście w jakąś grę do, której nie mieliście żadnych oczekiwań, a okazała się ona naprawdę fajnym tytułem? Tak właśnie miałem z Bonfire. Zapraszam was na pierwsze wrażenia z rozpalania ogniska przez małe gnomy. Przy okazji czy tylko mi przypominają one Baby Yodę?

Rozpalanie ogniska

W Bonfire naszym zadaniem jest zdobycie oświecenia oraz rozpalenie największego ogniska jakie tylko zmieści się na tej planszy. Po drodze popłyniemy statkiem, pokusimy los, zbudujemy ścieżki, wypełnimy zadania, zrekrutujemy nowe gnomy, dorzucimy do ognia, zdobędziemy uwielbienie strażniczek, a na samym końcu udamy się na procesję. Akcji mamy mnóstwo do wyboru i gdybym każdą miał opisać z osobna to zajęłoby to tak długo jak samo rozłożenie tej gry.

Ten natłok możliwości może nas trochę przytłoczyć na samym początku. Gdy znajomi tłumaczyli mi zasady tak mniej więcej w połowie mój zapał do grania już trochę przygasł. Jednak nie było tak źle jak się spodziewałem. Musiałem się tylko nauczyć jak poprawnie zarządzać moimi zasobami by nie zostać z niczym. Tak naprawdę to chciałbym wykonać każdą akcję możliwą, ale wpierw musiałem się skupić na rozgrzaniu mego silniczka.

Baby yody

By wzniecić pożar punktów musimy zatrudnić gnomów. Młode gnomy pełne energii zapewnią nam pasywne zdolności. Nagle wykonując jakąś akcję będziemy w stanie dostać więcej surowców. Mogą też pomóc nam złamać zasady gry i obejść pewne ograniczenia. Stare gnomy zmierzają do kresu swojej wędrówki i zapunktują nam już na sam koniec gry.

Bardzo podobały mi się wszystkie zależności, które występowały w grze. Bo moją główną strategią było wprowadzenie jak największej liczby kapłanek do portali. Tylko gdzie one prowadzą? Żeby to zrobić musiałem zbudować ścieżkę, uruchomić portale oraz pozbyć się gnomów z mojej planszetki. Wyprowadzka gnomów wymagała podróży statkiem oraz wypełnianiu różnych zadań. Okazało się, że wszystkie kroki jakie podejmowałem prowadziły właśnie do tego jednego zadania. Czyli do zdobycia jak największej liczby punktów.

Byłem też zaskoczony, że większość punktów dostajemy pod koniec gry. Czyli jest to trochę taka sałatka punktowa, ale ze spóźnionym zapłonem. Jednak jak już wybuchnie to nie jesteśmy w stanie jej ugasić.

Bonfire posiada naprawdę świetne komponenty. Na to wszystko składają się nasze planszetki, plansza, zasoby, gnomy i te strażniczki co cały śpiewają „Put your hands up in the air” . Ciężko mi trochę określić klimat tej gry. W sumie to nawet powiedziałbym, że nie ma ona żadnego. Bo tak naprawdę liczyła się dla mnie czysta matematyka i optymalizacja moich ruchów. Pod tym względem gra robi to bardzo dobrze.

Podsumowanie

Po pierwszej rozgrywce mam jak najbardziej pozytywne wrażenia. Jak na taką suchą euro grę to jestem nawet dość entuzjastycznie nastawiony na kolejne rozpalanie płomieni. Następnym razem będę już bardziej ogarniał to co się dzieje na planszy. Choć sądzę, że mój wynik 75 punktów nie należy do jakiś najgorszych.

Mechanizmy Bonfire tak fajnie współdziałają, ze sobą tworząc jedną udaną całość. Jest to gra, która rozpali serca wielu euro graczy, którzy szukają typowego euraska z wieloma ścieżkami rozwoju. Dla mnie Bonfire dołącza do zacnego grona gier „chętnie zagram, ale u kogoś” Jak najbardziej zasłużone.

Podobne Posty