The Thing
Podobanie tak jak w filmie z 1982 roku staramy się przeżyć na antarktycznej stacji badawczej. Bo okazuje się, że nie wszyscy z nas są ludźmi. Naszym zadaniem jest ucieczka z tego piekła bez pasażera z dziwnymi mackami.
Na początku każdy z nas wybierze swojego bohatera. Mają oni swoją standisową figurkę oraz specjalną umiejętność, która pomoże nam w rozgrywce.
Ping The Thing
Później wszyscy spotkamy się w sali pingpongowej by rozpocząć tą nierówną rozgrywkę. Po kolei każdy z nas zaserwuje gdzie chce się udać. Pomieszczeń jest kilka i każde z nich ma inną funkcję. Pozwolą nam zdobyć nowe przedmioty, broń oraz pożywienie. W kotłowni i w generatorze prądu będziemy musieli dbać o regularne dostawy paliwa. Dzięki stacji meteorologicznej postaramy się przewidzieć pogodę. W laboratorium będziemy mogli zdobyć testy by przebadać krew innych graczy. Dzięki naprawie ratraka, śmigłowca lub radiostacji wydostaniemy się z tej stacji badawczej. Czyli dokładnie tak jak w filmie.
Następnie każdy z nas przekaże jedną kartę akcji liderowi. Karty akcji będą pozwalały nam coś naprawić, użyć lub sabotować. Lider będzie decydował w jakich pomieszczeniach zostaną użyte te karty. Oczywiście możemy mu delikatnie zasugerować co warto zrobić. Tylko czy można komuś zaufać?
Zaufanie
Jeżeli do jednego pomieszczenia uda się dwóch lub trzech graczy to dojdzie do spotkania. Czyli najbardziej zaraźliwego momentu w grze. To właśnie wtedy obcy będzie miał największa szansę na asymilację. Jeżeli będziemy w jakimś pomieszczeniu sam na sam z pieskiem to będziemy musieli go pogłaskać. Okazuje się, że jego mięciutka sierść też nas może zarazić.
Po tym wszystkim czeka nas mały odpoczynek, w którym podyskutujemy o tym kto miał mało ludzkie zachowanie. Będziemy głosować na graczy, których podejrzewamy, że mają to Coś w sobie.
Obcy będzie mógł też się ujawnić by zacząć siać spustoszenie wśród reszty graczy.
Wrażenia
Rozgrywka w The Thing była pełna emocji oraz prowadziła do powstawania długich konwersacji. Cały czas zastanawialiśmy się kto jest tym obcym i komu możemy zaufać. Oskarżenia dosłownie leciały w każdą stronę. Najgorsze było to, że nie byliśmy w 100% pewni, a niektórzy z graczy zaczęli siać zamęt. Jedyną osobą, której mogliśmy ufać to był nasz kucharz, który serwował bardzo smaczne posiłki. Choć miał trochę monotonne zachowanie biorąc pod uwagę, że musiał cały czas chodzić do kuchni.
Nasza pierwsza rozgrywka trwała niecałe 1,5 godziny. Byłem w ogromnym szoku jak to szybko i sprawnie przebiegało biorąc pod uwagę, że graliśmy aż w 6 graczy. Jest to bardzo duży plus tego tytułu.
Na początku bałem się troszeczkę tych zasad. 28 stronicowa instrukcja nie napawał mnie optymizmem. Według mnie mogłaby być trochę lepiej napisana bo czuje jakby na siłę komplikowała mi całą frajdę z tej przygody. Już po pierwszej rundzie każdy z nas wiedział jak grać i okazało się, że gra wcale nie jest taka trudna. Musimy po prostu pamiętać o przebiegu rundy i jak działa każde z pomieszczeń.
Pod względem komponentów i grafiki jest jak najbardziej dobrze. Czuć tu ten arktyczny powiew filmu. Choć troszkę szkoda, że nasze postacie wyglądają tak kreskówko. Gdybyśmy grali bardziej realistycznymi osobami to ich wygląd nadawałby niezłego kontrastu z tym cosiowym potworkiem.
Podsumowanie
Mimo iż moja pierwsza rozgrywka zakończyła się porażką to bardzo spodobało mi się całe to doświadczenie. Jest to bardzo dobra adaptacja filmu przeniesiona na planszę. Choć trochę się wstrzymam z ostatecznym werdyktem bo nie użyłem mojego miotacza ognia. Moim zdaniem ta gra ma to coś w sobie.