Zombicide Army of the Dead
W jednym z kasyn w Las Vegas ukryto 200 milionów dolków. By je zdobyć musimy zebrać drużynę wyjątkowych bohaterów, pogodzić się z naszą córkę oraz przedrzeć się przez hordę zombie. Większość z nas pewnie tego nie przetrwa. Jednak by dowiedzieć się kto zdobył główną nagrodę to trzeba zagrać w Army of the Dead lub obejrzeć film na Netlifxie.
Zapraszam na mały Zombie and Chill
Czy twoja córka jeszcze w to gra?
Army of the Dead to kolejna odsłona Zombicide. Okazuje się, że kupony CMONowi jeszcze się nie skończyły i nie przeszkadza im wydawanie tej samej gry tylko z innym motywem. W skrócie nadal walczymy z hordą nieumarłych, zdobywamy loot, namnażamy setki plastikowych figurek, a wszystko po to by zrealizować szereg misji. Nadal nasi bohaterowie zaczną z 3 akcjami i nadal będą levelować się zabijając zombiaki. Jest to typowa znana i lubiana formuła gier z tej serii. Choć tym razem rzucono nas do SnyderVerse. Czyli dostajemy slow motion, nagłe przyspieszanie akcji oraz epickie przeniesienie świata filmowego na planszę.
Dlaczego warto obejrzeć tzn. zagrać w ten nowy Zombicide:
12 najemników, ale różny podział
Klasy postaci powracają w pełnej klasie. Mamy żywotnych twardzieli, zwinne cienie oraz pilotów, mechaników i kasiarzy potrzebnych do zaliczenia misji. Dodatkowo każdy bohater ma swoją specjalną zdolność oraz możliwość wybrania jednego z dwóch zestawów ekwipunku. Jest to dość miła odmiana. Bo zmienia sposób rozgrywki niektórymi postaciami.
Niestety znowu trzeba grać 6 ocalałymi naraz. Choć nie jest to aż tak uciążliwe. Bo część najemników nie musi przeżyć całej przygody. Jak w większości filmów możemy się domyśleć kto zaraz będzie gryzł glebę. Z reguły jest to uśmiechnięta żona, która została ukazana w przeuroczej scenie pod prześcieradłem. W Army of the Dead będzie mogła zginąć osoba, która nie będzie miała znaczenia dla misji. Świetne jest to, że twórcy gry poszli zgodnie z formułą filmu. Bo tam wszyscy padali na lewo i na prawo. Możemy nawet odejść odpalając granaty w stylu Guzmana. Wzruszające, ale epickie.
Misje bardziej osobiste
Dostępne misje są ciekawe i bardzo różnorodne. Naprawdę postarano się byśmy nie mieli uczucia Deja Vu. Czasami musimy kierować naszym food truckiem z tofu, niekiedy trzeba kogoś eskortować, a najciekawsze jest robienie Oceans Eleven. Bo musimy przejść przez pułapki i spróbować dostać się do sejfu, w kościanej minigierce. Okazuje się, że nie jest to takie proste jakby się wydawało. Niektóre misje musimy też ukończyć w określonym czasie. Co zdecydowanie zwiększy nasz poziom adrenaliny.
Dodatkowo by osiągnąć sukces musimy zrealizować 2 osobiste cele postaci. Będę one za każdym razem inne bo losujemy je z puli 6 bohaterów biorących udział w scenariuszu. Jest to bardzo miłe urozmaicenie. Choć czasami te dodatkowe cele mogą nam wszystko nieźle utrudnić. Szczególnie jak trzeba zabić Zeusa, który znajduje się na drugim końcu mapy.
Dieta Zombie
Od razu po wkroczeniu na teren miasta możemy zobaczyć, że część zombiaków trochę wymizerniała. Bo na naszej drodze już nie spotkamy spaślaków. Postanowiono połączyć biegaczy z grubaskami i tak powstały Alfy. Silniejsze osobniki, które mają dwie akcje i wymagają 2 obrażeń do opuszczenia kafli. Niestety zmniejszyło to różnorodność podstawowych przeciwników. Dlatego w ramach rekompensaty dostaliśmy 3 różne abominacje. Zeusa, Królową oraz słodkiego tygryska zombie. Zeus czyli główny bad boy jest nawet dostępny w trzech wariantach. Każdy trochę bardziej wkurzający. Dostał też swoją strefę namnażania, która wprowadza specjalne akcje dla zombiaków, które się tam pojawią. Z reguły jest to dodatkowa aktywacja i trzeba na to bardzo mocno uważać.
Jedną z ciekawszych nowości jest dodanie żetonów śpiochów. Są one zombiakami w stanie hibernacji. Jeżeli zrobimy hałas lub zaczniemy przeszukiwać teren to wtedy nieumarlaki budzą się ze snu. Obracamy żetony i patrzymy ilu nowych szuraczy musimy dodać na planszę. Choć podobnie jak w filmie możemy przeciskać się przez nich bez przeszkód. Nie możemy tylko na kostce wyrzucić jedynki podczas skradania się. Mamy nawet możliwość eliminacji tych żetonów wydając nasze 2 akcje. Ogólnie warto to robić. Bo gdy do strefy ze śpiochami wejdą inne zombiaki to wtedy budzą swoich kolegów po głodzie.
Koncentracja sił
Do eliminacji zombiaków użyjemy noży, karabinów, granatów, pił mechanicznych, a nawet wyrzutni rakiet. Większość postaci ma też swoją specjalną broń, która zapewnia dodatkowe zdolności. Co do broni dystansowych to musimy uważać by nie wyczerpała się nam amunicja. Bo w przypadku większości giwer musimy rzucać dodatkowymi kośćmi podczas ataku. Kiedy wypadnie na nich taki brzydki symbol przekreślonego naboju to wtedy zostaje nam tylko zmiana broni albo szybkie znalezienie magazynku.
Choć zawsze możemy skorzystać z materiałów wybuchowych, które są dobre na każdą akcję. Nie tylko na 4 lipca. Szczególnie są przydatne do eliminacji bossów. Do pozbycia się tych lepszych upierdliwców możemy też skorzystać z skoncentrowanego ataku, który zwiększa nasze obrażenia. Jednak możemy wtedy atakować tylko jeden cel na raz. Jest to dobra alternatywa kiedy trafi się jakaś grubsza ryba.
Co mi przeszkadza w tym nowym Snydercidzie
Ach CMON i tego jest inserty. Tym razem nie dostaliśmy zdjęcia jak ustawić figurki w insercie. Choć całe szczęście, że możemy to zrobić w miarę nie równo albo skorzystać z patrzenia na dół figurek i układania ich według cyferek. Jak zwykle część żetonów musimy trzymać pod wypraską by pudełko w ogóle się zamknęło. Niestety moje planszetki bohaterów mają takie niezbyt przyjemniej wyglądające uszczerbki z przodu. Ciekawe czy to akurat mój egzemplarz oberwał takim odłamkiem.
Do grania solo przydałaby się żetony aktywacji jak aktywowaliśmy jakąś postać. Taka mała uciążliwość, ale z tym zdecydowanie byłoby lepiej.
Podsumowanie
Byłem ciekaw czy Army of the Dead to typowe odcinanie kuponów i czy otrzymamy ten sam Zombicide tylko, że z inna skórkę. Całe szczęście, że twórcy postanowili zebrać wszystkie najlepsze mechaniki z poprzednich części i wrzucić je do tego SnyderVersu.
Otrzymujemy ciekawe scenariusze urozmaicone zmieniającymi się celami osobistymi. Ocalali mogą wyposażyć się w różne zestawy ekwipunku i nic nie stoi na przeszkodzie byśmy biegali z kataną oraz T.N.T.. Do tego mamy jeszcze ogień skoncentrowany, stresującą presję czasu oraz minigierkę w otwieranie sefju. Trochę szkoda, że ograniczono różnorodność wrogów, ale za to podobają mi się ci bossowie oraz to, że Zeus ma swoją własną strefę namnażania ze specjalnymi zasadami. Najlepsze to są jednak te żetony śpiochów, które świetnie odwzorowują filmowe sceny.
Ostateczny werdykt: Ten sam dobry Zombicidy, ale z najlepszymi mechanikami
Plusy
- Świetne przeniesienie filmu na planszę
- Najlepsze mechaniki Zombicidów
- Urozmaicone misje z celami osobistymi
- Śpiochy oraz Zeusy
- Masa spluw
- 12 różnych postaci
- Wybuchy i pościgi Taco
Minusy
- Mała różnorodność podstawowych zombiaków
- Brak żetonów aktywacji dla postaci
[Współpraca reklamowa z Portal Games Polska]