|

Unmatched: Bitwa Legend Część 2

W każdej legendzie kryje się ziarno prawdy. Czy Sindbad naprawdę miał 40 rozbójników? Czy Alicja wskoczyła za dżabersmokiem do nory? Czy Merlin był godny Excalibura? Na te pytania mogliśmy uzyskać odpowiedzi w księdze pierwszej Unmatched. Drugi tom tych legendarnych opowieści został zplanszowany w prawdziwie hollywoodzkim stylu.

Zapraszam Was do recenzji gry Unmatched: Bitwa Legend część 2 sequel, prequelu

Wstęp do zasad

Jeżeli wydaje ci się, że czytałeś już taki sam opis zasad w poprzednich moich recenzjach Unmatched to wydaje ci się dobrze. Skipnij do opisu postaci tak jak to robisz gdy studia filmowe po kolei prezentują swoje logo na początku filmu.

W swojej turze musimy wykonać 2 akcje z trzech możliwych. Jedną akcję możemy wybrać kilkukrotnie.

Manewr. Pozwoli przesunąć naszych walczących oraz dobrać kartę. By dobrać nowe karty musimy wydać akcje, a nie dostajemy tego z automatu tak jak w innych grach.

Piorun. Szybkie akcje walczących. Teleporty, przyzwania, oraz specjalne comba każdego z uczestników

Walka to szybka wymiana ciosów. Czyli atakujący zagrywa jedną kartę w ciemno, a broniący może odpowiedzieć swoją kartą. Zadawane obrażenia to siła ataku odjęta od obrony obrońcy.

Fabuła rozwija się

Każda postać ma swoje specjalne karty, które mają bardzo różnorodne zdolności. Część umiejętności kart zostanie rozpatrzona po ich odsłonięciu, a część po walce. Obrońca będzie robił to zawsze jako pierwszy więc atakujący może coś tam jeszcze pomyśleć. Niektóre karty będą potrafiły też anulować czyjąś zdolność. Potrafi być to mocno niekulturalnie wredne.

Tak naprawdę cała moc tej gry opiera na się na kartach i ich zdolnościach. Niby to proste, ale musimy też wziąć pod uwagę ustawienie naszej postaci oraz popleczników. Bo niektóre kart będziemy mogli zagrać tylko jak wykonujemy atak lub obronę konkretną postacią. Ma to bardzo duże znaczenie. Bo w przypadku śmierci naszego pomocnika możemy zostać z bezużytecznymi kartami.

Pora poznać naszych aktorów

Krwawa Mary

Ostra niczym żyleta, ale bez selera. By zaszczyciła nas swoją obecnością musimy wypowiedzieć trzy razy jej imię przed lustrem. Zauważyłem też, że posiada taką lekką obsesję nad cyferką 3. Bo porusza się o 3 pola. Dostaje też trzecią akcję jak ma dokładnie 3 kart na ręce na początku tury. Jednak nie zwrócę jej uwagi bo trochę się boje, że zaatakuje mnie niczym dziewczynka z Ringa.

Jako postać bardzo fajnie mi się nią gra. Jej tury bywają turbo eksplozywne i potrafią kogoś szybko wykończyć. Jednak wymagają odpowiedniego żonglowania kartami na ręce. Bo by w pełni wykorzystać jej potencjał musimy tak jak ona polubić się z cyfrą 3. Jestem trzy razy na tak.

Yennenga

Postacie rażące wrogów na odległość w Unmatched miały zawsze większą przewagę nad tymi władającymi bronią białą. Yennenga zdecydowanie nie jest wyjątkiem. Duża mobilność, silne ataki oraz łucznicy pomocnicy, którzy z łatwością wracają na pole bitwy. Choć nie posiada kart anulujących zdolności ataków przeciwnika. Z wszystkich aktorów biorących udział w tym turnieju to ona ma największą szansę na zdobycie Oscara. Yennenga Forever!

Sun Wukong

King Kongiem to może on nie jest. Jednak zna wiele małpich sztuczek. Teleportacja, Kage Bunshin no Jutsu(klonowanie) oraz inne zwierzęce transformacje. Ta zwinna małpa ma dosłownie wszystko. No może oprócz fint, które anulują zdolności oponentów. Ten brak nadrabiają jego klony. One są nim i mogą normalnie atakować tak jakby robił to sam małpi król. To już trzecia postać z tego zestawu, którą gra mi się świetnie. Czy kolejna bohater podtrzyma dobrą passę?

Achilles

Achilles ma dwa problemy. Jednym jest jego pięta oraz kolega Patroklos, którego musi się szybko pozbyć. Cały czas łazi za nim, a nasz włócznik chciałby po prostu celniej rzucać do celu. W przegonieniu Patroklosa pomagają nam karty, które sprawiają, że to on może dostawać obrażenia. Kiedy nasz “pomocnik” zginie to wtedy ataki Achillesa stają się mocniejsze i będzie on mógł dobierać dodatkowe karty. Jak już się rozkręci to naprawdę potrafi wiele zdziałać. Jednak jako postać jest on dość mało mobilny. Dlatego nasze pięty będą cały czas obtarte od ciągłego manewrowania po planszy.

Podwójna kombinacja

Nowością, którą zaskoczą nas ci pierwszoplanowi aktorzy są podwójne ataki. Każdy z nich posiada kartę, które zapewnia kolejny atak, który następuję od razu po pierwszym. Sprawia to, że tury są turbo eksplozywne, a kombinacja ciosów, którą pieczołowicie wciskaliśmy kartami bywa śmiertelna. Bo nikt nie spodziewa się hiszpańskiej krwawej repety.

Jedna scena

W Unmatched dostawaliśmy z reguły dwie różne mapy na, których mogliśmy toczyć nasze starcie. W Bitwie Legend Część 2 otrzymujemy tylko jedną scenę. Na drugiej strony planszy jest to samo, ale okręgi już nie są w pełni zapełnione kolorami. Trochę szkoda i nie rozumiem tego rozwiązania. Ten przykry fakt jednak wynagradza nam to, że ustawienie naszych wojowników będzie miało jeszcze większe znaczenie. Bo kiedy mamy “higher ground” czyli lepszą pozycję na schodach to wtedy nasze ataki zyskują dodatkowe obrażenie. Bardzo mi się podobało jak cały czas staraliśmy się dobrze ustawić byleby wycisnąć jak najwięcej z naszych ciosów. Bo ten jeden punkt obrażeń miał ogromne znaczenie. Szczególnie przy naszych podwójnych atakach.

Podsumowanie

Rzadko zdarza się, że sequel jest lepszy od pierwszej części. Jednak udało się. Bo w Unmatched: Bitwa Legend część 2 walka jest szybsza, bohaterowie są brutalniejsi, a wszystko urozmaicają nam świetne nowe zdolności. Dzięki podwójnym atakom bawię się dwa razy bardziej oraz dwa razy częściej sprawdzam czy naprawdę można spuścić komuś taki łomot. Brodaty tygrysek lubi taką sieczkę.

[Współpraca reklamowa z Ogry Games]

Podobne Posty