Primal the Awakening czy Monster Hunter World ?

Czyli gra, w której polujemy na wielkie bestie i gra, w której polujemy na wielkie bestie. Do mojego porównania wykorzystałem czynniki, które według mnie są bardzo ważne w takich grach. Dlatego zapraszam Was na prawdziwy board game battle.

Plastik is fantastic

Zarówno Monster Hunter World oraz Primal the Awakening mają naprawdę świetne figurki potworów. Choć modele bestii w Monster Hunterze są odrobinę większe i czuć tą różnicę jak postawimy je obok naszych małych łowców. Za to figurki potworów w Primalu posiadają elementy terenu na podstawce co sprawia, że wyglądają trochę żywiej. Co do samych hunterów to ich figurki są na poziomie okej w obydwu grach.

Tutaj będzie remis pod względem figurek.

World building

Monster Hunter World ma taką przewagę, że jest to planszówka na podstawie gry pecetowej/konsolowej. Miałem przyjemność wkroczyć do tego świata i jakoś czułem się bardziej zaangażowany jak walczyłem z T-Rexem zionącym ogniem zarówno na ekranie jak i na planszy.

Kolejnym mocnym punktem Monster Huntera jest ta faza polowania, która jeszcze bardziej pozwala nam się wczuć w świat bestii. W Primalu to mamy jakąś fabułę, ale ona jest tylko tłem dla samych walk z ogromnymi figurkami.

To starcie zdecydowanie wygrywa Monster Hunter World

Kto czyta zasady?

Primal the Awakening wita nas 124 stronicową knigą, w której szczegółowo opisano wszystkie akcje, zasady i dosłownie każdy szczególik gry. Pod względem nauki gry jest super. Jednak wiele z tych małych informacji jest rozsianych po instrukcji. Dlatego trzeba było ściągnąć z BGG kilka podpowiadajek i ułatwiaczy.

Sama rozgrywka do ciężkich też nie należy, ale jest trochę tych mikro zasad biorąc pod uwagę różne stany, rodzaj terenu oraz całkowitą obsługę rundy. Do tego jeszcze trzeba pamiętać o wszystkich triggerach, które serwują nam potwory, nasze karty, ekwipunek oraz postać. Specjalnie przed tym porównaniem zagrałem sobie kilka razy w Primala by przypomnieć sobie zasady gry. Nie było źle, ale zdarzyło nam się zapomnieć o pewnych małych regułach.

W Monster Hunterze rozgrywka jest prościutka. Rozpatrujemy kartę potwora, zagrywamy ataki, czytamy wydarzenie i wszystko powtarzamy aż nie wygramy. Instrukcja też nie ma za wielu stron więc szybko jesteśmy w stanie usiąść do gry i cieszyć się z rozgrywki. Nawet po jakiejś dłuższej przerwie przypomnienie zasad to dosłownie chwilka.

Pod tym względem to zdecydowanie wygrywa Monster Hunter World.

Ale combował, ale to było dobre

Najważniejszy czynnik dla mnie i od razu mogę powiedzieć, że tu wygrywa Primal the Awakening. Rozgrywka jest po prostu miodna. Zagrywamy karty, one się combują ze z innymi kartami i naszym ekwipunkiem. Te wszystkie synergię jakie możemy zrobić powodują u mnie taką euforię i mega podnietę. To jest to czego szukałem w grach. Jak dla mnie ideał.

System zagrywania kart w Monster Hunterze i walczenie z paskiem staminy też jest dobre, ale nie aż tak dobre jak w Primalu.

A masz ty potworze

Czy plastik na planszy może być żywy? Tutaj lekką przewagę ma Monster Hunter World. Głównie za sprawą tego, że zarówno monstra jak i łowcy poruszają się po planszy. Bestie nawet mogą nas przepychać i czujemy, że te figurki naprawdę żyją dzięki swojemu zróżnicowanemu zachowaniu.

Mimo iż w Primalu boss cały czas obraca się w kółko stojąc na środku planszy to jego ruchy też mają znaczenie. Bo niektóre potworów będą biły z różnych stron i bardziej będzie miało znaczenie ustawienie naszych łowców.

Zadziwiająco powiem, że tutaj też będzie remis. W obydwu grach monstra żyją mimo iż mają trochę inną mobilność. Bo każdy z nich ma swoją duszę przez te zróżnicowane zachowania oraz przez swoje specjalne ataki.

Coopowanie

Monster Hunter World nie zapewnia nam zbytnio jakiś kooperacyjnych zagrań. Czasami kompanom może pomóc nasz Palico lub to jak się ustawimy na planszy. Jednak to by było na tyle.

Primal the Awakening ma za to dużo opcji do wzajemnego wspomagania się. Szczególnie, że wszystkie postacie mają karty ze zdolnością Assist, które pomaga nam w dobieraniu kart. Wiele bohaterów może też nam pomóc w atakach, rozdając specjalne tokeny lub chroniąc nas przed bossem.

Jeżeli lubimy działać razem i skutecznie koordynować nasze ataki to polecam Primal the Awakening.

Rozwój craftowania

Crafting w Primalu daje nam o wiele więcej opcji do wyboru. Mimo iż w obydwu grach możemy wykuć dość podobny oręż to liczba przedmiotów oraz różnych rodzajów jest o wiele większa w Primalu. Nasz ekwipunek też bardziej wpływa na te wszystkie combosy, które możemy zrobić podczas rozgrywki.

Tak samo bywa z rozwojem naszej talii. Bo w Primalu ja naprawdę czuję, że buduje sobie mój deck ataków. Biorąc pod uwagę, że będę go cały czas ulepszał po przejściu każdego scenariusza. Mam też kilka sposobów na rozwijania go i najważniejsze, że mam możliwość odrzucenia kart, które mi nie pasują.

Za to w Monster Hunter World jak już zdobędziemy nowy oręż to jest fajnie, ale tak naprawdę modyfikuje tylko kilka naszych kart z decku. Przez co zostajemy z tymi słabymi atakami, których w ogóle nie chcemy zagrywać. Gorzej też jest z pancerzem, który zawsze zostanie na tym samym poziomie i nie będzie takiego rozwoju, który oferuje mi Primal.

Jeżeli chcesz min/maxować i dopieszczać swojego bohatera pod perfekcyjny build to tylko Primal The Awakening

Przygotowanie i czas rozgrywki

Przygotowanie rozgrywki w Monster Hunter World jest naprawdę szybkie. Wyciągam figurki, karty bohaterów, kilka tokenów, ustawiam planszę i mogę już grać. W Primalu jednak muszę się trochę naszukać poszczególnych kart i tokenów. Choć i tak nie jest źle biorąc pod uwagę rozmach tej gry.

Za to jeżeli spojrzymy na czas rozgrywki to Monster Hunter jednak wygrywa w tej kategorii. Bo jedno starcie to jakieś 30 minut i możemy szybko zagrać ponownie. Za to w Primalu to walczymy gdzieś 2 razy tyle i zmiana bestii jednak trochę potrwa.

Podsumowanie

Mimo iż Monster Hunter World ma pewną przewagę pod względem czasu rozgrywki oraz łatwości obsługi to jednak Primal the Awakening jest lepszą grą według mnie.

Walka w Primalu jest naprawdę świetna. Starcia są emocjonujące, te wszystkie combosy co możemy zrobić to prostu rewelacja. Potwory mimo iż okręcają się w kółku to też sprawiają wrażenie żywego plastiku. Walka z nimi jest o wiele bardziej ciekawsza i wymagająca niż to co serwuje Monster Hunter. Crafting w Primalu zapewnia nam też o wiele więcej opcji i wzmaga te wszystkie combosy jakie możemy zrobić. Taką wisienką na torcie jest cusotmizacja naszej talii ataków co pozwala nam robić różne buildy, które nie wyglądają jakby były z jakiegoś presetu.

To w takim razie jakiś jest sens posiadania dwóch gier o takiej samej tematyce?

Otóż po to, że Monster Hunter World jest grą lightową. Siadam sobie do stołu, rozkładam grę i bawię się dobrze bez żadnego spocenia. Dosłownie kilka zasad na krzyż i nie muszę wertować cały czas w instrukcji w celu sprawdzenia jak działa jakaś taka specjalna zasad, z której rzadko korzystam. Przy okazji rozgrywka solo też jest przyjemniejsza biorąc pod uwagę obsługę naszych postaci.

Ostateczny werdykt: Why not both, ale bardziej Primal the Awakening

Podobne Posty