Merchants of The Dark Road
W grze wcielamy się w handlarzy obwoźnych. Będziemy obwozić się pomiędzy budynkami zbierając różne graty oraz kompanów podróży. Później wszystkie zebrane rzeczy doręczymy do jednego z sześciu miast. To wszystko w atmosferze pełnej mroku oraz niebezpieczeństwa. Choć jedynym zagrożeniem może być wyboista droga grożąca nam utratą jakiegoś dobra…
Długa podróż
W swojej turze bierzemy 1 kość i przepycham drugą, które leży nad kołem. To odpala jedną z 3 akcji wozu w zależności od miejsca, z którego pozbyliśmy się kości. Później jedziemy przed siebie odwiedzając 1 z 5 lokacji. Zapewniają nam one nowe przedmioty, kontrakty, bohaterów oraz nawet szansę zdobycia dodatkowych punktów.
Nowe zdobycze umieścimy w wozie, który ma tyle pojemności co ekwipunek w Diablo 2. Nasze graty możemy też ulepszyć na świecącą stronę by zdobyć więcej punktów. Choć nie daje to takiego uczucia jak operowanie Kostką Horadrimów. Przedmioty możemy też sprzedawać by zbierać pieniądze. Tak jest tu typowy handel. Akurat moim zdaniem to najsilniejsza strona tej gry. Bo możemy wpływać na to jaką wartość ma nasz ekwipunek. Prawie jak spekulacja na giełdzie. Prawie…
nie. bezpieczna droga
Kiedy już będziemy gotowi na podróż możemy udać się do 1 z 6 miast doręczając nasze przedmioty oraz towarzyszy podróży. Za ten wyczyn zdobędziemy punkty, pieniądze, a nawet rozwiniemy nasze akcje. To znaczy tylko jedną na całą grę. Wstrzymajcie wasze konie z ekscytacji.
Jak już wcześniej wspomniałem podróż jest dość niebezpieczna i może brać w niej udział kilku graczy na raz. Nawet jak nie stoją na tym samym polu. Czyżby teleportacja była możliwa? Podczas naszej wycieczki do miast możemy wybrać ciemną trasę lub skrót gdy wydamy 3 latarnie. Osoba, która wybrała tą akcję rzuci tyloma kośćmi ilu było chętnych do podróży. Poczynając od niego będziemy zabierali kości rozpatrując rezultaty wydarzenia. Z reguły wyższa wartość kości zapewnia jakiś bonus. Te najniższe będą nam coś zabierały. Ten wybór ciemnej czy oświetlonej trasy praktycznie nie ma znaczenia. Bo wszystko praktycznie wygląda tak samo.
Na początku rozgrywki dostaniemy swojego wiernego wierzchowca. Każdy z nich ma inne moce zapewniając taką maciupeńką asymetryczność. Podczas naszych podróży poznamy nowe zwierzątka, które też mają różne zdolności. Niektóre po wykorzystaniu przejdą nawet do innych graczy. Może mieli oni lepszą karmę?
Na końcu rozgrywki pobawimy się w dodawanie. Bo dodamy do siebie prestiż lub pieniądze (zależy to czego mamy najmniej) oraz punkty zwycięstwa za kontrakty. Zwycięzca stanie się handlarzem miesiąca.
Pod względem wydania gra jest po prostu piękna. Piękne kości, meepelki, zasoby, ilustracje na kartach oraz nasz wóz. Choć kolory to by mogli zastosować trochę różne bo czasami ciężko odróżnić lekko żółty od bardziej żółtego. Jest też droga, która wiedzie poza planszę. Dokąd to dokładnie? Tego chyba nigdy się nie dowiemy.
Merchants of the Nuda Road
Przez tą mroczną atmosferę Merchants of the Dark Road spodziewałem się takich samych wrażeń jak podczas początkowej podróży w Darkest Dungeon. Jednak w tej grze dostałem zbieranie dupereli oraz ludzi by dowieść ich w konkretne miejsce. Czasami coś tam co nie co rozwiniemy i to by było na tyle. Nawet te ładne kości nie są w rozświetlić tej nudnej podróży. Przybyłem, przywiozłem i pojechałem w długą.