Warhammer Time 3 Warcry Questor Soulsworn vs Untamed Beasts

It’s Warhammer Time Odcinek 3

Na urlopie trochę pograliśmy w Warcry i tak stwierdziłem, że od teraz będę starał się tak z 2-3 wpisy w miesiącu poświęcać na moją druga pasję czyli Warhammera. W sumie teoretycznie to w każdym moim młotku jest plansza to jest to gra planszowa, a nie?

W walce zmierzyli się Untamed Beasts i Questor Soulsworn

Untamed Beasts to takie dzikusy co latają prawie na golasa i lubią ubierać się w skóry. Mają jednego dużego kotka, którego Pan przekonuje smaczkami do bardziej zaciekłych ataków. Lider bandy jest bardzo mocno i potrafi szybko niszczyć elity. Szczególnie jak damy mu dodatkowe ataki. To był pierwszy raz kiedy grałem tą bandą i powiem wam, że od razu spodobał mi się ich styl. Jest kilku mocnych fighterów, jest też mięso armatnie i nawet jest opcja bicia na odległość.

Questor Soulsworn to typowe Stormcasty. Wojownicy zakuci w złotą blachę, których ciężko zabić dzięki sporej wytrzymałości. Jest ich tylko 6, ale za to każdy z nich ma inną funkcje. Bo jeden ma więcej ataków by likwidować hołotę, jeden młotuje bardzo mocno i jest też opcja by atakować przeciwników z dystansu. Ogólnie sigmaryci są dość wolni ale dzięki zdolności tej bandy mogą dostać dodatkowe boosta do ruchu. Jest to banda mojej żony ale też grałem nią kilka gierek i wiedziałem co mnie czeka.

Celem scenariusza było okupowanie platformy jak największą liczbą wojowników pod koniec 4 rundy.

Walkę zacząłem dość agresywnie bo wyszedłem kotkiem naprzeciw złotemu wojownikowi z dwuręcznym mieczem. Dodałem bonusowy atak w celu sprzątnięcia blacharza ale niestety się nie udało. Gosia oddała swoim atakiem i prawie przegnała kota na drugi świt. Naszego nie dało się bo cały czas był ciekaw co tak rzucamy tymi kostkami. Ogólnie 1 runda przebiegła dość spokojnie bo głównie staraliśmy się zajmować dogodne pozycje.

W 2 rundzie żona wykończyła moja pupilka i postanowiła wspiąć się na platformę po drzewach. Plan był dość dobry ale ustawiłem się tak by nie miała łatwego przejścia. Udało mi się też dorwać moim liderem jednego z jej wojowników gdy jeszcze stał na ziemi.

3 i 4 runda były już tylko formalnością do tego co się miało stać. Wtedy wszedł cały na skórzano mój First Fang. Dzięki swojemu atakowi z daleka o sile 5 nie miał problemu z przebiciem pancerza Stormcastów. Dorwałem Gosi Questor-Prime jak próbował wspiąć się na jedną z platform. Dzięki Triplowi użyłem Harpoon Snaga i wleciały 2 kryty. Skup złomu nie miałby co przyjąć.

Później próbowałem coś jeszcze zrobić Beastspeakerem ale pancerz Sigmarytów był zbyt wytrzymały.

Bitwa zakończyła się moim zwycięstwem bo 6 moich wojowników stało obok platformy, a żonie zostało tylko 3. Podsumowując już od samego początku czułem, że będę miał przewagę biorąc pod uwagę, że moja drużyna jest liczniejsza. Tak naprawdę mógłbym tylko latać w koło głównego celu i starać się unikać ataków mojej drugiej połówki. Jednak nie byłoby w tym ani krzty zabawy. Tym razem kości były po mojej stronie.

Podobne Posty