Terraformacja Marsa Ekspedycja Ares
Przed przeczytaniem tej recenzji powinienem poinformować was, że razem z żoną kocham grać w Terraformacja Marsa. Kiedy usłyszeliśmy, że zostanie wydana taka mini wersja, tylko bardziej karciana, to po prostu nie mogliśmy się doczekać rozgrywki. Wtedy też pojawiły się nasze pierwsze obawy. Przecież ta gra nie może zastąpić naszej najukochańszej „Terki” (pieszczotliwa nazwa dla Terraformacji Marsa), prawda? Zagraliśmy raz i później jeszcze raz i tak mijały nam kolejne dni. Zostaliśmy tak wciągnięci, że dopiero teraz jestem w stanie coś więcej o niej napisać. Zapraszam do recenzji gry „niby nowa, mini terraformacja, bez budowania, ale za to z za dużymi kostkami”.
Korporacje
Przed rozpoczęciem gry musimy wybrać do jakiego korpo będziemy należeć. Losujemy dwie korporacje i jedną wybieramy. Ta decyzja nie sprowadza się tylko do tego kiedy będziemy mieli owocowe dni, ale wpłynie znacznie na naszą rozgrywkę . Każda korporacja posiada swoje specjalne zdolności, zapewnia inny poziom produkcji oraz liczbę gotówki na początek gry. Podobnie jak w dużej Terraformacji, znajdziemy te same korporacje tylko, że w lekko odświeżonej formie. Nadal występuje pomiędzy nimi brak balansu i powiedzmy sobie szczerze, niektóre są zdecydowanie lepsze od reszty. Chociaż Ecoline nie wydaje się już taka mocna jak w poprzedniej Terraformacji.
Fazy Terraformacji
Zmieniono całkowicie przebieg rund i moim zdaniem znacznie przyspieszyło to rozgrywkę. Na początku rundy każdy z graczy będzie zagrywał w tajemnicy kartę fazy od I do V, której nie wybrał w poprzedniej rundzie. Po czym jednocześnie będziemy odsłaniać karty i sprawdzać jakie fazy będą rozpatrywane w tej rundzie. Jeżeli jakaś faza nie zostanie wybrana to nie będziemy jej przeprowadzać. Osoba, która zagrała kartę fazy dostanie też mały bonus. Po czym jednocześnie będziemy przeprowadzać nasze zagrania według kolejności faz.
Faza 1 Projektowanie
Będziemy mogli zagrać zielone karty projektów, które zwiększą nasz potencjał produkcyjny.
Faza 2 Konstrukcja
Będziemy mogli zagrać czerwone lub niebieskie karty. Czerwone karty dają nam jednorazowy efekt, a niebieskie zapewniają pasywne bonusy oraz dodatkowe akcje.
Faza 3 Akcje
Będziemy mogli użyć akcji z niebieskich kart i opłacić akcje standardowe.
Faza 4 Produkcja
Dopiero w tej fazie następuje produkcja zasobów.
Faza 5 Badania
Będziemy mogli dobrać nowe karty projektów
Gramy tak długo, aż nie zwiększymy wszystkich współczynników terraformacji (tlenu i temperatury) i nie obrócimy wszystkich płytek oceanów.
Wrażenia
Komponenty i grafika
Powiedzmy sobie szczerze, że Terraformacja Marsa nie należała może do najbardziej urodziwych gier, w jakie kiedykolwiek grałem. To był ten jeden z wielu przypadków, gdzie mechanicznie gra przyciągnęła mnie bardziej niż piękne kolorowe widoczki. Pod względem ilustracji na kartach, Ekspedycja Ares jest zdecydowanie lepsza od swojego pierwowzoru. Wszelkie informacje na kartach są też bardziej przejrzyste. Kosteczki surowców też wyglądają lepiej i mogę potwierdzić, że są bardziej odporne na upadki z wysokości.
Gra zapewnia już świetne plansze gracza i nie będziemy musieli dokupować dodatkowych z popularnego serwisu aukcyjnego. Do tego dostajemy jeszcze 2 podajniki na surowce i tokeny, a w pudełku wszystko możemy ładnie ułożyć dzięki przegródkom.
Sama plansza Marsa jest mała i niestety posiada sporo wad. Po pierwsze za duże kostki wskaźników terraformacji, przez które nie będziemy pewni, na którym polu się obecnie znajdują. Brak wartości punktowej co jedno pole i mało miejsca na kosteczki innych graczy na torze punktacji. Niewygodna mechanika odwracania oceanów sprawia, że co chwile będziemy psuć układ planety. Czyli graficznie lepiej, a praktycznie to Matt Damon by się wstydził.
Karty projektów
Kolejną pozytywną zmianą są same karty projektów. Zielone karty zwiększają produkcje, a wszystko zmiany będziemy nanosić na naszej planszetce. Niebieskie zapewniają pasywne zdolności, a niektóre z nich dodatkowe akcje, które możemy przeprowadzić w fazie akcji. Czerwone dają nam jednorazowy bonus. Czyli podobnie jak w terraformacji tylko, że jakoś tak lepiej. W podstawowej terraformacji było sporo kart, których po prostu nie chcielibyśmy dobrać i szybko je sprzedawaliśmy. W Ekspedycji Ares każda karta praktycznie jest wydajniejsza i z chęcią byśmy wszystkie zagrali. Zapewniają też lepsze silniczki produkcyjne i czasami jesteśmy po prostu w szoku ile jesteśmy w stanie wykręcić z kliku pasywnych zdolności.
Kart projektów nie dobieramy już na początku rundy, tylko musimy wybrać fazę badań by to zrobić. Nie trzeba wtedy za nie płacić i moim zdaniem to zdecydowanie zmiana na plus. By pozyskać nowe karty wprowadzano też produkcję kart, która aktywuje się w fazie produkcji. Karty stały się też kolejnym zasobem, bo w każdej chwili możemy je sprzedać i otrzymać 3 miliony za każdą. Nie musimy do tego wykorzystywać specjalnej akcji. Wprowadzano też limit kart na ręce i wynosi on 10. Przez to szykujmy się na długie przemyślenia w stylu – co powinniśmy odrzucić, a co zatrzymać.
Szybkie fazy i szybka rozgrywka
Jako że nasze fazy będziemy rozpatrywać jednocześnie to praktycznie niweluje to długie oczekiwanie na ruch graczy. Gra się tak szybko, że praktycznie nie zdążymy się obejrzeć, a znów wybieramy fazy w kolejnej rundzie. Nasza dwuosobowa rozgrywka trwała niecałą godzinę, a ze znajomymi to tak naprawdę odrobinkę dłużej. Liczba graczy mogących brać udział w rozgrywce została zredukowana do 4. Trochę szkoda tej zmiany, bo moja piątkowa grupa składa się akurat z 5 osób.
Samo wybieranie faz jest intuicyjne i w trakcie gry będziemy musieli podjąć wiele strategicznych decyzji. Warto wpierw przygotować się do produkcji zagrywając karty projektów, by później zebrać plony naszych decyzji. Warto też patrzeć jakie fazy zostały wybrane przez graczy w poprzedniej rundzie. Pozwoli to nam oszacować co będą chcieli wybrać w przyszłości i może dzięki temu przeprowadzimy więcej faz niż pierwotnie planowaliśmy.
To ile muszę zasadzić tych ziemniaków, aby sterraformować marsa?
Moim zdaniem gra dobrze skaluje i tak naprawdę nie ma za dużego znaczenia w ilu graczy zagramy. W sumie i tak każdy robi swoje. Na początku, kiedy graliśmy we dwóch to często powielaliśmy te same fazy i brakowało nam tej różnorodności. Dopiero w kolejnych rozgrywkach planowaliśmy by zrobić jak najwięcej.
Tryb kooperacji i Tryb Solo
Ekspedycja Ares zapewnia też tryb kooperacji, w której dwóch graczy będzie walczyć by sterraformować marsa w ciągu 15 tur i uzyskać łączny wynik 80 punktów. Jest to bardzo trudne zadanie do osiągnięcia i tylko raz nam to się udało. Była to bardzo miła odmiana, bo w sumie terraformacja marsa to taka pseudo kooperacja tylko, że tym razem naprawdę działamy razem.
Dzięki rozgrywkom solo mogę sprawdzić różne zagrania w grach i przetestować pewne zależności. W wariancie solo gramy przeciwko wirtualnemu graczowi, który zagrywa losowe karty faz co rundę. Sprawia, że gra jest trochę nieprzewidywalna i nie jesteśmy pewni co nas może czekać. Wszystko zależy tak naprawdę od rozpatrywanych faz. Zagrałem, jest ok i to na tyle.
Stal i Tytan
Kolejną pozytywną zmianą jest pozbycie się zbierania stali i tytanu. Zostało to zastąpione stałą obniżką do zagrywania kart z tymi symbolami. Jest to rzecz, do której ciężko się przyzwyczaić fanom oryginalnej terraformacji. Jednak dzięki temu nie musimy co chwilę wydawać kosteczek i zdecydowanie przyspiesza to rozgrywkę.
Ograniczona zawartość i czekaniena DLC (dodatki)
Na razie pisałem o samych plusach i często dokonywałem porównania do pierwszej Terraformacji Marsa. Nie mógłbym inaczej przeprowadzić tej recenzji, bo jak już wspomniałem wcześniej kocham tę grę. Żonę też, żeby nie było. Błaga, tylko nie każcie mi wybierać.
Mam dziwne odczucie, że z Ekspedycji Ares wycięto najważniejszą zawartość i zostawiano na przyszłe dodatki. Moim zdaniem znacznie to ograniczyło potencjał całkowity podstawowej gry.
Po pierwsze nie jest już grą o budowaniu. Nie stawiamy tu miast, ogrodów ani oceanów. Ogrody zostały zamienione na żetony, które dają punkty i podnoszą tlen. Oceany tylko obracamy dostając jednorazowy efekt, a miasta całkowicie zniknęły. Znacznie to spłyca rozgrywkę i eliminuje ważny aspekt gry. Przez to nie czujemy jakbyśmy terraformowali marsa i nie zobaczymy zapełniającej się planszy.
Kolejnym ogromnym minusem jest wycięcie nagród i tytułów. W Terraformacji Marsa dawało to pewien aspekt rywalizacji i wyścigu o dodatkowe punkty potrzebne do wygranej. Dzięki temu towarzyszyła nam taka nutka emocji i ta strata boli mnie chyba najbardziej. Nie uświadczymy tu też negatywnej interakcji choć nie była ona jakąś mocną stroną poprzedniej gry.
Zabrakło też draftu kart na początku rozgrywki, tak by wybrać te najbardziej potrzebne. Zastąpiono to możliwością odrzucenia dowolnej liczby kart i dobraniu takiej samej liczby. Jednak to nie jest to samo i musieliśmy wprowadzić domowe zasady.
Na naszym niebie pojawiła się też zapowiedź dodatków, które mają przywrócić część tych wyciętych rzeczy i moim zdaniem warto na nie zaczekać. Tylko dlaczego ich nie było w podstawce?
Podsumowanie
To teraz musimy sobie odpowiedzieć na pytanie czy warto myśleć o zakupie Ekspedycji Ares. Moja odpowiedź brzmi: TAK! Czy warto kupić Ekspedycje Ares jak posiadamy już Terraformacje Marsa w kolekcji? O dziwo moja odpowiedź będzie również brzmiała TAK! Dzięki tym ogromnym zmianom gra stała się szybsza, łatwiejsza do wytłumaczenia dla nowych graczy i praktycznie możemy ją traktować jak osobną pozycję. Tak naprawdę mógłbym mieć obydwie gry w kolekcji, a to jaką wersję bym wyciągał na stół zależałoby od tego ile mam czasu na rozgrywkę. Zastosowano tu też kilka ciekawych rozwiązań, które sprawiają, że Ekspedycja Ares jest warta polecenia zarówno dla weteranów oraz początkujących. Jeżeli nie mieliście wcześniej do czynienia z Terraformacją Marsa to zdecydowanie poleciłbym zagranie, bo nam gra się bardzo spodobała. Tylko powiedźcie mi, dlaczego usunięto z gry kartę słodkiego białego pieska? Tego to już chyba nie mogę wybaczyć.