|

Sine Tempore

Sine Tempore to sci-fi crawler, w którym będziemy przechodzić liczne misje by sprawdzić czy udało nam się skolonizować nowo odkrytą planetę. Czy było warto przejść całą kampanię? Tego dowiemy się z mojej gwiezdnej podróży.

Grind by odblokować misje

Sine Tempore oferuje nam pełnoprawną kampanię. Cała przygoda zaczyna się od wylądowania na planecie i próby nawiązania satelitarnego połączenia z naszym statkiem. W tym zadaniu przeszkadzają nam takie małe złośliwe chochliki więc częstujemy ich gorącym ołowiem. Kolejne misje odkrywają przed nami w miarę ciekawą historię oraz spisek pewnej kapłanki obcych. Całość historii może mnie aż tak nie porwała, ale chętnie grałem by zobaczyć gdzie mnie to zaprowadzi.

W grze występują dwa rodzaje misji. Misje narracyjne pozwalają nam poznać dalszą fabułę. Są naprawdę urozmaicone i nie polegają tylko na masowej eksterminacji obcych. Czasami musieliśmy się z nimi ścigać bawiąc się w taką platformówkę. Byliśmy też astro górnikami zbierającymi minerały do naprawy naszego statku. Po przejściu każdej misji zdobywaliśmy punkty doświadczenia, za które odblokowywaliśmy nowe zdolności dla naszych bohaterów.

Misje eksploracyjne zapewniały nam zasoby za, które rozbudowywaliśmy naszą bazę oraz usprawnialiśmy sprzęt. Wszystko to brzmi niby pięknie, ale mam jedno duże ale. Bo czekał nas taki mało przyjemny grind jak w niektórych grach komputerowych. By w ogóle móc podejść do misji fabularnych to musieliśmy przechodzić te misje eksploracyjne. Na początku mi to aż tak nie przeszkadzało. Jednak im dłużej grałem tym mniej ochoty miałem na robienie tych pobocznych aktywności. W ogóle nie wpływały na główny wątek, a zasoby które zdobywałem marnowały się bo nie miałem już co z nimi zrobić. Przejście wszystkich misji eksploracyjnych z danego koloru zapewniało też dodatkowy punkt doświadczenia. Jednak wzmacniało to uczucie grindowania bo na początku wystarczyło zrobić ich tylko 3, a później już 6 by dostać xpeka. Całe szczęście, że te misje eksploracyjne były odrobinę randomowe bo w każdej z nich losowaliśmy innych przeciwników, elementy terenu oraz wydarzenia.

To wcale nie jest Jim Raynor ze StarCrafta

W Sine Tempore będziemy prowadzić drużynę składającą się z 4 bohaterów. Każdy z nich ma inne statystyki, umiejętności oraz swój ekwipunek.

Głównym dowódcą ekipy jest Kapitan Achab. Ciężko opancerzony typ władający zarówno bronią białą oraz palną. Lubi odgłosy umierających Xenosów oraz palić cygara. Ze spokojem mógłby sobie przybić piątkę z Jimem Raynorem ze StarCrafta. Jego umiejętności skupiają się na rozkazywaniu innym oraz na brutalnej szarży w stronę przeciwników. Bardzo dobrze mi się nim grało.

Kolejnym członkiem drużyny jest Jukas. Trochę taki mag z włócznią władający mocami psionicznymi. Lubi coś zachachmęcić na polu bitwy oraz rozdawać znajomym tokeny przerzutów. Niestety gra nim wiązała się dość ze sporym ryzykiem. Bo im więcej razy korzystałem z jego mocy to tym więcej zbierałem żetonów nicości. Jeżeli na początku jego rundy nie wszedł by nam test na psychikę to ciągniemy kartę niestabilności i płaczemy jak coś złego dotyka całą naszą drużynę. Można to oczywiście obejść ale jego co druga aktywacja wiązałaby się z jego odpoczynkiem. Dlatego grając nim zostałem przy skutecznym dźganiu przeciwników.

Pora przedstawić dwie najlepsze postacie.

Andromeda 2.0 to twardy cyborg ze świetną siłą rażenia. Potrafi atakować kilka wrogów naraz oraz posiada dobrą obronę. Może też przygważdżać kosmitów by nie mogli się poruszać. Jej jedyną słabą stronę jest to, że ciężko ją leczyć ale dzięki zdolności swojej zbroi może całkowicie zniwelować obrażenia.

Ale Alexandra to nie tylko healerka drużyny. Dzięki 6 rękom sprawnie podnosi przedmioty z ziemi i nadaje się do wypełniania licznych zadań. Posiada też silne ataki, które nakładają krwawienie na przeciwników. Czyli jest to trochę taka babka od wszystkiego ale okazuje się, że wszystko robi bardzo dobrze.

W trakcie kampanii będziemy rozwijać naszych bohaterów kupując nowe umiejętności za zdobyte punkty doświadczenia. Każdy bohater ma kilka drzewek do wyboru i może się skupić na innym aspekcie swojej postaci. Umiejętności mogą zostać też ulepszone zwiększając ich moc oraz zapewniając dodatkowe benefity. Przy okazji nowe umiejętności wpływają też na członków drużyny zapewniając im takie małe synergię. Jest to po prostu świetne. To właśnie najbardziej podoba mi się w Sine Tempore. Bo mamy całkowitą swobodę w rozwijaniu swojej ekipy.

Niestety w Sine Tempore nie doświadczymy zdobywania nowych broni oraz zmieniania ekwipunku. Z czym zaczniemy to z tym zostaniemy do końca gry. Możemy jedynie rozwijać te przedmioty zapewniając im delikatnie podniesienie statystyk lub zyskanie jakieś dodatkowej umiejętności lub odporności. Moim zdaniem trochę szkoda bo można by było ten aspekt gry bardziej rozbudować.

Skrimish w najczystszej postaci

To teraz przejdźmy do najważniejszego elementu gry czyli do nawalania obcych. Starcia w Sine Tempore przypominają mi gry skrimishowe. Prowadzimy niewielką bandę figurek starając się ustawić je tak by wykonać jak najlepsze ataki. To samo robi automa, która moim zdaniem jest bardzo dobrze zaprogramowana. Agresywnie atakuje naszych wojowników oraz stara się przeszkadzać nam jak tylko się da. Całe szczęście, że jeden z graczy nie musi się wcielać w wielkiego złego. Bo nie lubię takich rozwiązań w grach.

Walka w Sine Tempore toczy się za pomocą kości. Kości są unikatowe bo zawierają liczne symbole. Mamy strzałki, pięści, tarcze, naboje oraz inne dziwactwa. Na jednej ściance kości mogą być aż 4 symbole i jak tu się połapać w tym wszystkim? Otóż jest to proste. Strzelamy z broni palnej to chcemy mieć naboje w naszych wynikach. Bijemy z bliska to chcemy mieć pięści. Bronimy się przed przeciwnikiem to staramy się mieć jak najwięcej symboli jego ataku. Reszta symboli odpali inne nasze zdolności oraz naszych przeciwników. Mogą to być jakieś dodatkowe efekty lub możliwość przerzucania kości. Bardzo prosty system, a zarazem satysfakcjonujący. Oczywiście jak wszystko nam wchodzi.

Nie ukrywam, że walka to najważniejszy element dla mnie w dungeon crawlerach i Sine Tempore robi to dobrze. Starcia są szybkie, walka jest dynamiczna, a umiejętności bohaterów naprawdę się przydają.

Grasz na easy bro?

Figurek przeciwników nie mamy aż tylu do wyboru, ale każda z nich może przedstawiać dwóch wrogów. Różnią się rodzajami ataków, zdolnościami oraz statystykami. Scenariusz określi z jaką wersją przeciwnika przyjdzie się nam spotkać.

Na początku będziemy mierzyć się z małymi faunami, którzy giną od jednego strzała. Potrafią zabić nawet siebie samych. Będziemy też walczyć z łowcami odpornymi na ataki oraz Mowerami siejącymi postrach na polu bitwy swoimi spluwami. Czeka nas też starcie z wiedźmami, które mają bardzo urozmaicone zdolności. Zmierzymy się też z tym wielkim bykiem, który lubi szarżować na wszystko co tylko się da. Do tego dojdą jeszcze walki z bossami, którzy mają jeszcze więcej zdolności.

Nie wiem czy to ja jestem takim mistrzem strategii czy gra jest nieodpowiednio zbalansowana. Bo czuję, że jak w nią gram to jakbym grał na najłatwiejszym poziomie. Ani razu praktycznie nie czułem zagrożenia ze strony przeciwników. Tylko dwa razy jakiś mój bohater padł na polu bitwy, ale dzięki szybkiemu healowi wstawał i znów mógł działać. Może to wina tego, że głównie walczyliśmy z tymi niezdarnymi chochlikami.

Walki z bossami też nie były zbyt trudne przez co odbierały mi to takie uczucie epickości. Choć ostatni scenariusz posiadał naprawdę fajne starcie, w którym trzeba było odpowiednio ustawić bohaterów by za dużo nie obrywali.

Czas jest naszym wrogiem

W Sine Tempore nie mógłbym nie wspomnieć o kolejnym ważnym elemencie gry. O kole czasu. Bo to według niego będziemy ustalać kto będzie się aktywował w danym momencie. Każdy bohater i przeciwnik posiada cechę szybkość. To ona odpowiada za liczbę akcji jaką możemy wykonać oraz za to kto będzie pierwszy. Po aktywacji będziemy przesuwać się na tym kole, a wskazówka czasu będzie podążała do kolejnej fazy jeżeli wszyscy opuścili dany sektor. Może to uruchomić jakieś wydarzenia w grze lub sprawić, że przybędą nowi przeciwnicy. Tworzy to taką minigierkę, w której zarządzanie czasem oraz tego jak się tam ustawić będzie miało ogromne znaczenie.

Jeżeli będziemy chcieli sobie odrobinę utrudnić grę to możemy grać z opcjonalną zasadą. Polega ona na tym, że jeżeli token naszej postaci minie przeciwnika na tym kole to wtedy wrogowie mogą wykonać reakcję i działać przed nami. No i niestety powoduje to pewien problem. Bo np. będziemy chcieli wykonać atak, a przeciwnik nagle podejdzie do nas za blisko i nie mamy możliwości jego wyegzekwowania. Prowadziło to też do kilku niejasnych sytuacji pod względem zasad, ale forum BGG znowu pomogło mi w wyjaśnieniu wszystkiego. Granie z tą dodatkową zasadą niwelowało też skuteczność kilku umiejętności i w połowie gry postanowiłem sobie to odpuścić by móc normalnie rozgrywać moje tury.

Instrukcja oraz małe błędy

Zasady są dobrze opisane ale niestety jest to zrobione w taki lekki chaotyczny sposób. Bo część informacji znajduje się w odpowiednim miejscu, a części pojęć będziemy szukać gdzieś schowanych w instrukcji. W książce kampanijnej zdarzyły się też błędy. Bo niekiedy nie pokazano na obrazku gdzie ustawić token przeciwnika na kole czasu, a czasami czas startu misji nie zgadzał się z rozstawaniem. Małe błędy ale są.

Grafika i Komponenty

Duże pudełko to dużo komponentów. One dosłownie wylewają się z pudełka. Płytki mapy, figurki, tokeny oraz te 3d drzewa. Jest tego mnóstwo. Wiąże się to też z jednym problemem. Jako, że na figsy jest insert ale niestety reszta rzeczy będzie leżeć luźno w pudle. Trzeba na pewno zabezpieczyć się w woreczki strunowe oraz czasami trochę potetrisować by to wszystko dobrze ułożyć.

Co do jakości komponentów to nie mogę narzekać. Figurki są po prostu cudowne. Pełne detali oraz nadające klimatu tej grze. Elementy 3d sprawiają też, że rozgrywka nie jest płaska, a liczne przeszkody potrafią psuć plany przeciwników oraz nasze. Kupując tą grę wiesz za co płacisz. Przy okazji pomalowanie figurek bohaterów to była dla mnie czysta przyjemność.

Podsumowanie

Przejście całej kampanii trochę mi zajęło, ale i tak zrobiłem to szybko bo często rozgrywałem kilka scenariuszy tego samego dnia. Dość mocno się wciągnąłem w rozgrywkę. Jest to też jedna z nielicznych gier kampanijnych, którą udało mi się przejść w pełni, a to już musi o czymś świadczyć.

Podsumowując uważam, że Sine Tempore to dobra gra. Podoba mi się walka oraz rozwijanie naszych bohaterów czyli coś na czym bardzo mi zależy w grach RPG. Gra przy okazji jest też pięknie wydana, a elementy terenu nadają takiej trójwymiarowej głębi podczas starć. Ten grind z misjami bywa lekko wkurzający, ale wszystko wynagradza mi tor czasu oraz urozmaicone misje. Dla Sine Tempore zawsze będę miał czas na szybką rozgrywkę.

[Współpraca reklamowa z Ludus Magnus Studio]

Podobne Posty