Company of Heroes
Czy Company of Heroes jest planszówką czy taktyczną gra bitewną? Tego dowiemy się z tych pierwszych wrażeń.
Company of Heroes to świetny RTS, w który kiedyś mega zagrywałem się na kompie. Teraz mam możliwość zrobienia tego samego tylko, że na planszy i z moimi znajomymi.
W grze wcielamy się w generałów armii i staramy się spełnić wymagania scenariusza. Czyli z reguły zdobyć odpowiednią liczbę punktów zwycięstwa. Moja pierwsza potyczka odbywała się w wariancie 2 vs 2.
Rozgrywka
Na początku nastąpi faza rozkazów. Będziemy przesuwać nasze jednostki starając się ustawić je w dogodnych pozycjach strzeleckich. Musimy pamiętać, że jednostki mają swój zasięg, pole widzenia, a niektóre muszą być odpowiednio obrócone w stronę wroga by w ogóle strzelić. Do tego wszystkiego będziemy wydawać nasze kosteczki rozkazów. Mamy ich tylko 9 i musimy pamiętać, że z reguły każda jednostka może poruszyć się tylko o 3 heksy. Przy okazji będziemy starali się przewidzieć ruchy przeciwnika i czekać na jego błędy. W jednej rundzie walki czekałem aż wrogowi skończą się kostki i po prostu idealnie się ustawiłem by sprzątnąć jego armatę. Wybornie! Będziemy też starali się przejmować posterunki, które zapewnią nam zasoby lub punkty zwycięstwa.
ZasięgI
Po fazie ruchu przechodzimy do walki. Sprawdzamy, które jednostki mają zasięg, decydujemy kto do kogo strzela i z ekscytacją oznajmiamy komuś, że nie spodziewał się tej hiszpańskiej ekspedycji wyskakującej za budynku z kałachem.
Następnie przyporządkowujemy kości obrażeń każdej jednostki. Allo Allo, a gdzie rzuty kostkami na trafienie? No właśnie nie ma. Twórcy postanowili praktycznie wyeliminować losowość do zera. Obrażenia są zadawane z automatu. My tylko musimy wszystko porównać ze specjalną tabelą obrony. Bo każdy rodzaj obrażeń wpływa inaczej na różne jednostki. Jeżeli jakaś jednostka ma w tabeli tarczę to pozwoli jej to rzucić kostką na obronę. No dobra nicht schießen! Napisałem przecież prawie do zera. Jeżeli obrażenia nie są negowane to wchodzimy niczym bagnet w masełko i rozsmarowujemy przeciwnika na planszy. Czyli redukujemy życie jego jednostki albo całkowicie usuwamy ją z planszy.
Każda jednostka ma swój rodzaj obrażeń i musimy pamiętać, że piechota ma zielone serduszko, lekkie pojazdy żółte, czołgi czerwone,a reszta fioletowe. W każdej stronie konfliktu jest to troszeczkę inaczej przedstawione więc czasami musimy po prostu kogoś pytać czym tam strzelasz by się upewnić. Do tego dojdą jeszcze specjalne zdolności armii i naszych jednostek.
Po rozpatrzeniu walk zdobywamy doświadczenie za zranione i zabite jednostki. Przejmujemy posterunki i jesteśmy gotowi na kolejny etap.
W fazie rozwoju wydajemy zdobyte zasoby by rekrutować nowe oddziały. Rozbudujemy bazę by móc werbować mocniejsze oddziały oraz będziemy mogli ulepszyć nasze jednostki by zdobyły nowe umiejętności lub rozwinęły swoje statystyki. Możemy też awansować naszego generała by otrzymać nową zdolność specjalną, która potrafi wpłynąć na cała armią lub na poszczególne oddziały.
Teraz też musimy pomyśleć co się nam przyda i jak odpowiednio zareagować na zagrania przeciwnika. Jeżeli posiada on dużo piechoty to może warto coś zrobić by temu zapobiec? Jakiś miotacz ognia? Może przyprawimy wszystko ostrym moździerzem?
Cała rozgrywka nagle staje w miejscu, ale czasami potrzebujemy chwilę odsapnąć od odgłosów bomb i pocisków.
Wygląd i Komponenty
Wyjmując zawartość z pudełka byliśmy mega zaskoczeni. Tego jest po prostu mnóstwo. 4 armie pełne jednostek, 4 ogromne plansze, horda kosteczek i innych dupereli. Od razu oczywiście zaczęliśmy się bawić czołgami i innymi jednostkami wydając radosne odgłosy wybuchów. Jeżeli w dzieciństwie mieliście zestawy plastikowych żołnierzy to dosłownie poczujecie się tak jak w Normandii. Każda armia posiada swoje unikatowe jednostki, które dosyć dobrze zostały odwzorowane w tych plastikowych modelach.
Plansze terenów będziemy łączyć ze sobą ze względu na wybrany scenariusz. Niektóre bitwy wymagają jednej planszy, a w innych musimy połączyć wszystko ze sobą. My graliśmy w wariancie średnim i ledwo zmieściliśmy wszystko na stole. By zagrać w tą grę potrzeba bardzo dużo miejsca. Niestety nie ma bata bym rozstawił ją na domowym stole. Choć podłoga trochę mnie kusi.
Armie i jednostki
W grze mamy dostępne 4 armie. Mamy tu naprawdę ogromny wybór jednostek i praktycznie każda z nich posiada inne umiejętności. Wybór tego co warto wystawić będzie zależał od tego co posiada przeciwnik i jak przeciwstawić się jego strategii. Piechota jest zwinna i może zajmować punkty kontrolne. Może też wchodzić na budynki, które zwiększą jej obronę. Tylko dlaczego nie zwiększają zasięgu strzału jak mamy „higher ground” ? Obi Wan jest zawiedziony. Lekkie pojazdy mogą transportować piechotę przez co zwiększą jej mobilność. Przy okazji coś tam trochę postrzelają. Działa i czołgi wymagają odpowiedniego ustawienia by oddać strzał. Trzeba będzie zwrócić je w kierunku przeciwnika, a za to będziemy płacić dodatkowymi kostkami rozkazu.
By zrekrutować silniejsze jednostki musimy rozwinąć naszą bazę. Wszystko to wymaga zasobów i odpowiedniego planowania. Jak już postawimy czołgi na planszy to po prostu czuć ich siłę. Choć to nie jest tak, że przeciwnik nic już nie może zrobić. Na wszystko możemy odpowiedzieć.
Przy pierwszej rozgrywce grałem czerwonymi. Ich główną siłą była liczba piechoty oraz cięższe czołgi. Mój generał pozwalał mi zwiększyć życie moich poborowych dzięki czemu mogli przeżyć odrobinkę dłużej. Postanowiłem pójść w liczbę jednostek co okazało się strzałem w dziesiątkę. Choć sądzę, że im dłużej byśmy grali to tym szybciej zostałbym rozjechany przez cięższy sprzęt przeciwników.
Zasady
Zaskakująco Company of Heroes nie posiada aż takich trudnych reguł. Struktura rundy jest dość prosta, a my musimy tylko ogarnąć te symbole i różne zależności. Może na początku to trochę nas przytłaczało i czułem się jak Julia Roberts w tym memie. Jednak im dłużej grałem to tym bardziej zrozumiały stawał się dla mnie ten wzór.
Czas rozgrywki jest dość akceptowalny biorąc pod uwagę, że jest to gra bitewna. Choć raczej nastawmy się raczej na długie starcia. My wybraliśmy wariant najkrótszy i z tłumaczeniem zasad zajęło nam to 3 godziny.
Dość sporym minusem Company of Heroes jest cena. Jest to bardzo droga przyjemność i by cieszyć się nią w pełni musimy kupić dodatkowe rzeczy. Czyli nowe armie, budynki, tereny i inne gadżety, które nadadzą jeszcze lepszego klimatu tej fenomenalnej grze. Bo sam golasek nie wydaje się aż tak atrakcyjny.
Podsumowanie
Company of Heroes okazał się świetnym bitewniakiem i praktycznie doskonałą adaptacja gry komputerowej. Nie musieliśmy odmierzać linijką cali i kłócić się czy jednostka ma zasięg czy nie. Trochę też zaskoczyła mnie walka, która praktycznie nie była losowa. Wszystkie poczynania zależały od nas i od dobrego ustawienia. Armie były bardzo różnorodne i każdą można było rozwijać na kilka sposobów. Ciężko mi teraz powiedzieć coś więcej o balansie pomiędzy nimi. Choć chętnie zagrałbym jeszcze raz by się o tym przekonać. Company of Heroes zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Dzięki tej grze mogłem cofnąć się do radosnych czasów dzieciństwa by wydawać odgłosy pif paf i bum bum.