Warhammer Underworlds Headmans Curse vs Emberwatch

Czy można uwierzyć w ducha?
The Headsmen’s Curse vs Emberwatch
Ja nigdy nie wierzyłem, że uda mi się pomalować moich Nighthauntów. Jednak dzięki Terradon Turquoise zakończyłem wielomiesięczną klątwę niepomalowanych duchów.

The Headsmen’s Curse to banda kacperków, która lubi piętnować swoich wrogów. W tej nowej edycji obowiązkiem piętnowania zajmuje się Scriptor of the Sentence. Na początku każdej rundy wybieramy przeciwnika, który jest napiętnowany i atakując go inspirujemy naszych fighterów. Bardzo dobrze działa to mechanicznie i daje coś takiego wyjątkowego tej bandzie. Do naszego pojedynku ponownie skorzystałem z talii Wrack and Ruin.

Gosia zagrała Emberwatchami z Countdown to Cataclysm.
Pojedynek zacząłem od oskarżenia Gosi wojowniczki z dwoma mieczami. Szybka szarża dużym Kacprem i wleciało 3 dmg. Żona zapytała zdziwiona „Ile?”. Family guy tej drużyny bił naprawdę mocno. Jej ranna wojowniczka wycofała się i postanowiła strzelać z daleka. W tej rundzie jednak to było moje jedyne celne trafienie, bo już dalej sprzedawałem same pudła. Po pierwszej rundzie nic nie scorowaliśmy.

W kolejnej rundzie Emberwatche zrobili szybką ekspansje na mój teren by się zainspirować. Po pierwszym ataku złotych żelazek Pan z kowadłem poszedł pod młot. Następnie Gosia stępiła moją duchową ostrzałkę. Było ostro.

Ja postanowiłem zająć się jej kusznikiem. Zraniłem go głową rodziny i dobiłem kartą Volcanic Eruption. Dzięki czemu zainspirowałem moich fighterów. Później zagrałem Damned if you do i żona wybrała efekt popchnięcia. Co pozwoliło mi zdobyć Unsafe Ground przy ataku moim Scriptorem.
Nareszcie zaczęliśmy zdobywać punkty i można było upgrejdować naszych fighterów. Gosia zadbała by jej lider zyskał dodatkową obronę oraz dodała mu więcej HP. Ja za to podłożyłem pod Head ducha Unstoppable by był jeszcze bardziej unstoppable. Coś co zdecydowanie się przydało.

W ostatniej rundzie Ardorn zaatakował mojego lidera i wiedziałem, że następny cios będzie śmiertelny. Dlatego w mojej aktywacji wycofałem się i zagrałem kartę Fireproof tak na wszelki wypadek. Jednak nie było to potrzebne bo Gosia nie mogła się przebić przez Unstoppable, które redukowało jej obrażenia dystansowe w mojego miecznika do zera.

Do końca pojedynku postanowiłem nie grać agresywnie. Wycofałem się moimi Nighauntami i focusowałem się po nowe cele. To była akurat dobry pomysł bo, zascorowałem aż 3 objectivy.
Ostatecznie w punktach był remis 11 do 11, ale to ja wygrałem bo miałem wojowników o większym współczynniku bounty przy życiu na planszy.
Ten pojedynek był pretty Swayze