Warhammer Underworlds Emberwatch vs Thundrik Profiteers

Czy nowe jest zawsze lepsze?
Pamiętam jak zarzekałem się, że nie wejdę w nową edycję Underworldsów…
Dlatego zapraszam Was na pierwszy battle report
Emberwatch vs Thundrik Profiteers

Emberwatch to typowe opancerzone stormcasty, które biją mocniej z bliska, ale posiadają też atak dystansowy. Trochę tacy Farstridersi z pierwszej edycji. Choć nie mają papugi to brak tego zwierzaka zastępują teleportacją i łatwym sposobem na zainspirowanie się. Bardzo beginner’s friendly.
Ja grałem Thundrik Profiteers. To tacy krasnoludzcy pirato-inżynierowie. Podobnie jak stormcasty biją mocniej z bliska niż z daleka. Jednak mimo iż ich figurki wyglądają na mocno opancerzone to aż tyle hitów nie mogą przyjąć na klatę. Dobrze trzymają objectivy… przepraszam chodziło mi o treasure tokeny. Najlepszą jednak zdolność ma ich lider, bo gdy wykona swoją aktywację to hexy wokół niego w następnym action stepie liczą się jako hazard. Co zadało kilka obrażeń moim rywalom.

Gosia do Emberwatchy dobrała deck Emberstone Sentinels. Trzymaj treasure tokeny, zrzucaj innych fighterów z nich i w ogóle stój i się nie ruszaj. Co moim zdaniem trochę nie pasowało do jej bandy.
Dla Thundrik Profiteers wybrałem Countdown to Cataclysm. Dostawaj bonusy za martwych kamratów i za puste treasure tokeny. Dobrze ten deck sprawdzał się przeciwko mojej żonie.

Pierwsza runda polegała głównie na odpowiednim rozmieszczaniu fighterów i biciu się na odległość. Dopiero poznawaliśmy możliwości naszych band i nie chcieliśmy iść na całość. Hajzer not approved.

W kolejnej rundzie za to trup ścielił się gęsto. Gosia ruszyła do ataku i z łatwością zabiła moich dwóch krasnoludzkich wojowników. Udało mi się za to obronić lidera dzięki karcie, która zmniejszała liczbę punktów ruchu przeciwnika. Bo nie przeżyłby kolejnej szarży.
W finałowej rundzie jednak to ja królowałem. Dobiłem rannych stormcastów i zostawiłem przy życiu tylko Gosi lidera. Wpadło mi też kilka punktów za cele. Jednak ona też nie pozostała mi dłużna, bo wybiła moich pozostałych szeregowych.

Walka teraz toczyła się lider kontra lider. W ostatnich aktywacjach stwierdziłem, że nie ma sensu bić jej dowódcę, bo i tak nie mogłem go usiekać. Przez to, że dała mu dodatkowe życie i sposoby na obronę. Dlatego focusowałem się na wymianie kart.
Nasz pojedynek zakończył się remisem 12 do12…

Jednak sprawdzając tie breakery to Gosia wygrała, bo jej lider miał większą charakterystykę bounty.
Była to bardzo wyrównana walka i do samego końca nie wiedzieliśmy kto wygra.
Moje pierwsze wrażenia udowadniają teorie Barneya. Nowo jest zawsze lepsze… chyba, że chodzi o Gwiezdne Wojny.
Do następnego Warhammer Time